W Iraku znów leje się krew. W największej od początku roku fali zamachów zginęło dziś w Bagdadzie prawie sto osób, a ponad pół tysiąca zostało rannych. W sercu miasta, w pobliżu zapór zamykających dostęp do tak zwanej Zielonej Strefy eksplodowało sześć ładunków.
Według irackiego deputowanego Abdul-Karima Al-Samariego rebelianci myślą już o styczniowych wyborach: Sądzę, że głównym celem zamachowców jest odbudowa podziałów sceny politycznej wzdłuż linii, które dominowały przez poprzednimi wyborami cztery lata temu Są też inne przyczyny tych zamachów, zwłaszcza przedłużająca się obca interwencja w sprawy naszego kraju.
To najbardziej krwawy dzień w Bagdadzie od czasu wycofania się amerykańskich sił z miast w Iraku pod koniec czerwca. Najkrwawszy zamach miał miejsce w pobliżu MSZ, położonego zaraz obok granicy silnie strzeżonej Zielonej Strefy. Według policji eksplodowała tam ciężarówka wypełniona materiałami wybuchowymi. Okna budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych wypadły, masakrując znajdujących się wewnątrz ludzi. Wśród zabitych widziałem pracowników ministerstwa, dziennikarzy i strażników - opowiadał jeden ze świadków. Fragmenty zawalonego budynku roztrzaskały zaparkowane przed nim samochody. Dziesiątki pojazdów spłonęły. W pobliżu bramy prowadzącej do Zielonej Strefy powstał lej głębokości trzech i szerokości 10 metrów.
Druga ciężarówka eksplodowała na moście łączącym północ i południe stolicy. Fragment mostu zarwał się, grzebiąc jadące nim samochody.
Do takich skoordynowanych ataków w pobliżu chronionych budynków rządowych dochodzi stosunkowo rzadko. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy celem zamachowców w Bagdadzie i północnym Iraku padały głównie szyickie meczety.