Rządy państw Unii Europejskiej rzuciły "koło ratunkowe" planowanemu systemowi nawigacji satelitarnej Galileo, rezygnując ze współfinansowania tego wielkiego projektu przez biznes. System ma być siecią 30 satelitów, wysyłających sygnał radiowy do odbiorników na ziemi i umożliwiających precyzyjną nawigację.
Postanowiono, że za Galileo zapłacą rządy. Okazało się to konieczne, ponieważ grupa ośmiu firm z Francji, Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoch, która miała realizować projekt, nie potrafiła się porozumieć w sprawie podziału kosztów i zadań. Za wsparciem projektu z publicznych pieniędzy opowiedziała się także Polska. Ostateczna decyzja w sprawie nowych zasad finansowania projektu zapadnie prawdopodobnie w drugiej połowie roku.
Galileo jest dużym wyzwaniem technologicznym i gospodarczym. Wszystkie polskie środowiska naukowe i gospodarcze wiążą z uruchomieniem programu wielkie nadzieje i oczekiwania. Najkorzystniejszą opcją jest szybkie kontynuowanie programu - oświadczył minister transportu Jerzy Polaczek. Zapowiedział, że Polska będzie musiała dołożyć do projektu 50-60 milionów euro.
Pierwotne plany przewidywały sfinansowanie Galileo w jednej trzeciej ze środków publicznych; resztę miał zainwestować biznes prywatny. Koszt realizacji projektu oszacowano na 3,4-3,6 miliarda euro. Kolejne opóźnienia oznaczałyby oczywiście wzrost tych kosztów.
Na razie na orbitę wprowadzono tylko jednego satelitę systemu Galileo (w grudniu 2005 roku). Drugiego satelitę miano umieścić na orbicie jesienią 2006 roku, ale pojawiły się problemy natury technicznej. Plany zakładają, że system Galileo zacznie działać w 2012 roku.
Galileo miał być europejską konkurencją dla amerykańskiego systemu nawigacji satelitarnej GPS (24 satelity). Nie wyklucza się, że ostatecznie oba systemy będą współpracować.
USA zapowiadają, że w latach 2013-2018 wprowadzą GPS nowej generacji. Chińczycy także chcą budować własny system nawigacji satelitarnej, a Rosjanie modernizują swój "Glonass", który na razie ma charakter wyłącznie militarny.