We Francji oficjalnie ruszyła kampania przed wyborami na najwyższy urząd w państwie. Pierwsza tura głosowania już za niecałe dwa tygodnie. Według sondaży ponad 40 procent Francuzów ciągle jeszcze nie wie, na kogo zagłosuje.
To aż ponad 10 procent więcej, niż przed ostatnimi wyborami prezydenckimi 5 lat temu. Na razie w sondażach wyraźnie króluje faworyt prawicy Nicolas Sarkozy, na którego chce głosować aż blisko 1/3 Francuzów.
Kandydatka socjalistów Segolene Royal ma poparcie około 20 procent ankietowanych. Tuż za nią jest centrysta Francois Bayrou. Specjaliści podkreśla jednak, że te kolejność mogą zmienić w ostatniej chwili właśnie głosy niezdecydowanych.
Francuscy informatycy alarmują, że rezultaty wyborów prezydenckich we Francji mogą zostać łatwo sfałszowane. Już blisko 50 tys. Francuzów podpisało internetową petycję przeciwko elektronicznym maszynom do głosowania.
Grupa francuskich informatyków, która stworzyła specjalne strony internetowe o nazwie „Zagrożona demokracja”, twierdzi, że elektroniczne maszyny do głosowania, zakupione dzięki rządowym subwencjom przez kilka francuskich miast, nie są wystarczająco bezpieczne. Według tych specjalistów wystarczy zmienić jeden mikroprocesor, aby rezultaty wyborów zostały sfałszowane w sposób praktycznie niemożliwy do wykrycia.
MSW odpowiada, że maszyny będą testowane przed i po wyborach. Jednak – zdaniem ekspertów – nawet to nie wykluczy możliwości oszustw.