Triumf obozu prezydenta Francois Hollande'a w pierwszej turze wyborów parlamentarnych we Francji. Według wstępnych rezultatów sondaży, socjaliści uzyskali wraz z Zielonymi 40 procent głosów. To o 5 procent więcej niż zdobyła umiarkowana prawica. Po raz pierwszy od 10 lat lewica ma duże szanse na zdominowanie Zgromadzenia Narodowego.

Według wstępnych rezultatów skrajny Front Lewicy, z którym Partia Socjalistyczna nie ma porozumienia rządowego, uzyskała ok. 7 proc. głosów, a skrajnie prawicowy Front Narodowy - ok.13-14 procent. Umiarkowanie prawicowy obóz byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego nie chce zawrzeć sojuszu wyborczego z eurosceptyczną skrajną prawicą.

Według wielu komentatorów, triumf lewicy w pierwszej turze wyborów parlamentarnych jest potwierdzeniem dobrych notowań Hollande'a, pierwszego od 17 lat socjalisty, który wygrał wyścig do Pałacu Elizejskiego. Pod koniec maja blisko dwie trzecie Francuzów (61 proc.) pozytywnie oceniało dotychczasowe działania nowego szefa państwa. To jeden z najlepiej ocenianych prezydenckich startów w historii powojennej Francji.

Wszystko wskazuje na to, że francuska prawica nie uzyska wystarczającej liczby mandatów poselskich, by zablokować zapowiadane przez nowego prezydenta złagodzenie kryzysowego planu oszczędnościowego. Może ona bowiem liczyć na uzyskanie w drugiej turze głosowania tylko od 230 do 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym. Skrajnie prawicowy Front Narodowy może zdobyć do 3 miejsc, socjaliści od 275 do 315, a Zieloni od 12 do 16. Oczywiście, na ostateczne rezultaty wyborów trzeba będzie poczekać właśnie do drugiej tury, która odbędzie się 17 czerwca. Wtedy też okaże się ostatecznie, czy koalicja socjalistów z Zielonymi będzie musiała zawrzeć sojusz że skrajną lewicą, by mieć bezwzględną większość w Zgromadzeniu Narodowym.

Hollande sprzeciwia się oszczędzaniu kosztem najbiedniejszych

Hollande rozpoczął prezydenturę w czasie, gdy europejska gospodarka pogrąża się w stagnacji, we Francji panuje rekordowe bezrobocie (sięga prawie 10 procent aktywnej zawodowo części społeczeństwa), a w strefie Euro mnożą się pogłoski na temat opuszczenia jej przez Grecję. Lewicowy prezydent sprzeciwia się jednak coraz ostrzejszemu "zaciskaniu pasa" przez najbiedniejszych. Chce m.in. nałożyć 75-procentowy podatek dochodowy na milionerów. Sam obniżył swoją pensję i członków rządu o 30 procent. W ramach kryzysowych oszczędności często podróżuje też samochodem lub pociągiem - w przeciwieństwie do swojego prawicowego poprzednika Nicolasa Sarkozy'ego, który przemieszczał się prawie wyłącznie prezydenckim samolotem. Według wielu komentatorów, ma to głównie wymiar symboliczny, bo środki bezpieczeństwa na trasie jego podroży samochodem lub pociągiem są prawie tak kosztowne, jak podróże prezydenckim samolotem. W ciągu kilkunastu dni od objęcia urzędu Hollande złożył wizyty w Niemczech i USA, gdzie bronił swojej recepty na kryzys finansowy w Unii Europejskiej poprzez stymulowanie wzrostu i potwierdził wcześniejsze wycofanie francuskich wojsk z Afganistanu.

Celem Partii Socjalistycznej jest wygrana w tych wyborach, aby prezydent mógł wdrożyć swój program - powiedział Frederic Dabi z instytutu IFOP. Jeżeli jednak socjaliści wraz z Zielonymi wygrają wybory, ale nie uzyskają bezwzględnej większości w Zgromadzeniu Narodowym, to będą potrzebowali wsparcia skrajnej lewicy. Ta ostatnia może natomiast stawiać Hollande'owi warunki - zażądać od niego np. obniżenia wieku emerytalnego z 62 lat do 60 lat dla wszystkich Francuzów (dotąd został obniżony tylko dla tych, którzy zaczęli pracować w wieku 18 lub 19 lat) i sprzeciwić się restrykcjom budżetowym zakładającym kryzysowy plan ratowania Eurolandu.

Zwycięstwo Hollande'a w wyborach prezydenckich nie poprawiło na razie warunków mojego życia. Powinien być bardziej radykalny. Nie można ratować Eurolandu, pozostawiając ubogich ludzi na poboczu - tłumaczy paryskiemu korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi 32-letni Rolland, zwolennik skrajnie lewicowego Frontu Lewicy. Po raz pierwszy od 15 lat skrajnie prawicowa partia Marine Le Pen może wejść do parlamentu, uzyskując kilka mandatów. Front Narodowy chce być w parlamencie - jak zapowiada jego szefowa - "prawdziwą opozycją" wobec lewicy.

Głosowanie we francuskich wyborach parlamentarnych odbywa się w systemie większościowym w okręgach jednomandatowych. Tegoroczne głosowanie przebiega w dwóch turach - 10 i 17 czerwca. Ordynacja wyborcza faworyzuje duże ugrupowania polityczne. Jeśli kandydaci którejś z partii uzyskają w pierwszej turze ponad 50 proc. głosów, zdobędą mandat i w tych okręgach nie będzie już drugiej rundy. Jeśli nie uzyskają takiego wyniku, tydzień później odbędzie się dogrywka i do udziału w niej przejdą kandydaci z co najmniej 12,5 proc. głosów. Liczba deputowanych w Zgromadzeniu Narodowym odpowiada liczbie okręgów wyborczych. We Francji metropolitalnej jest ich 539, w departamentach i terytoriach zamorskich - 27. Jeden okręg obejmuje średnio 100 tysięcy mieszkańców. W tych wyborach po raz pierwszy Francuzi przebywający za granicą mogą wybierać swych deputowanych - 11 posłów reprezentujących 1,1 mln wyborców żyjących na emigracji.