Fiaskiem skończyła się spektakularna obława policji we francuskiej "dżungli" koło Calais. Policja rozpoczęła likwidację obozowiska, w którym mieszkało ponad tysiąc nielegalnych imigrantów próbujących przedostać się przez Kanał La Manche na Wyspy Brytyjskie. Okazało się jednak, że trzy czwarte imigrantów uciekło przed obławą.
Rano spychacze wkroczyły do akcji i zaczęły niszczyć namioty nielegalnych imigrantów. Kolejnym etapem było wycięcie dużej części drzew w lesie, w którym ukrywali się uchodźcy. Ale według organizacji broniących praw imigrantów, akcja ta niczego nie zmieni, bo w pobliżu są inne lasy, a imigranci powrócą i tak w okolice Calais, bo stąd jest najbliżej do Wielkiej Brytanii, gdzie łatwiej mogą znaleźć pracę.
Media oskarżają szefa MSW o hipokryzję. Wszak zapowiadając wcześniej obławę, umożliwił większości imigrantów ucieczkę przed nią. A wszystko po to, aby nie było brutalnych starć z policją. Zdaniem wielu komentatorów, spychacze i piły elektryczne to tylko cyrk dla telewizyjnych kamer.