"8 września dzienniki całego świata doniosły o pożarze Paryża. Na wzniesienia i wzgórza Francji wyległy tłumy Francuzów oglądać go gołym okiem. Czarny gejzer dymu bił na setki metrów w niebo. Był to widok niezapomniany. (…) Łatwo rozczulająca się babcia—Europa roztkliwiła się tego dnia nad losem nieszczęsnego miasta do prawdziwych, nieglicerynowych łez. Starsi panowie całego świata wspominali z rozrzewnieniem lata młodości, ‘Moulin Rouge’, ‘Maxima’, midinetki i manekiny. Księża z ambon napomykali mglisto o karze bożej i nawoływali do pokuty" – czytamy w znakomitej powieści „Palę Paryż” pióra polsko-żydowskiego pisarza-futurysty Brunona Jasieńskiego, książce sprzed 90 lat.
Apokaliptyczne dzieło literackie, drukowane w odcinkach w 1928 roku na łamach komunistycznej francuskiej gazety "L’Humanité", może być dzisiaj rodzajem proroctwa, wieszczbą o zbliżającym się nieszczęściu, o rychłej zagładzie znanego nam zachodniego świata - w Paryżu, jej kulturalnej stolicy. Płomień w tytule genialnej powieści to realny powód katastrofy metropolii, ale także żywioł-znak.
Obraz ognia w katedrze Notre Dame ponownie o sobie przypomniał. Pamiętne sceny płomieni i dymu, wydobywających się ze świątyni 15 kwietnia, znów pojawiły się w mediach za sprawą komunikatu paryskiej prokuratury. Świat się dowiedział, że dotychczasowe śledztwo wciąż nie wyjaśniło rzeczywistej przyczyny pożaru. Hipotezy brane pod uwagę to niedopałek papierosa lub usterka elektryczna. Prowadzący dochodzenie wykluczyli jakiekolwiek przestępcze zamiary.
Z oświadczenia podpisanego przez naczelnego paryskiego prokuratora Remy Heitza wynika, że te wstępne wnioski oparto na wywiadach z około setką świadków. "Teraz zostaną podjęte bardziej pogłębione czynności, przy użyciu szerszej wiedzy specjalistycznej" - zakomunikował prokurator Heitz. W kwietniu rzecznik firmy Le Bras Freres, która prowadziła prace restauracyjne w katedrze, przyznał, że pracownicy od czasu do czasu palili papierosy. "Żałujemy, że to robili" - uderzył się w piersi rzecznik przedsiębiorstwa, ale jednocześnie podkreślił - "W żaden sposób niedopałek nie mógł być przyczyną pożaru w Notre-Dame".
Żywioł zniszczył dużą część słynnego kościoła sprzed 850 lat. Pięć lat to ambitny termin, który na odbudowę katedry wyznaczył prezydent Emmanuel Macron. A my pokażmy inną spaloną katedrę - ze słów. Oto stos cegieł zebrany i ułożony na podstawie syntetycznego artykułu włoskiego dziennikarza Giulio Meottiego pt. "Samobójstwo Francji".
"Francja umarła jako spójny naród, o korzeniach zachodnich, judeochrześcijańskich"- taką diagnozę stawia, cytowany przez Meottiego, Michel Gurfinkiel, założyciel i prezes Instytutu Jeana-Jacquesa Rousseau. Symbolem tego kulturowego i cywilizacyjnego samobójstwa jest właśnie pożar katedry Notre Dame. Gurfinkiel - konserwatywny dziennikarz - traktuje go jako katastrofę architektoniczną i religijną. "Mroczny symbolizm krył się w ogniu, który strawił katedrę dzień po Niedzieli Palmowej" - zauważa francuski intelektualista, traktując spektakularny upadek 93-metrowej żelaznej iglicy nie tylko w fizycznych, ale i metafizycznych kategoriach. To dla paryskiego myśliciela znak głębszego kryzysu toczącego kraj. Gurfinkiel przywołuje kasandryczną wypowiedź innego nadsekwańskiego konserwatysty. Hadrien Desuin - ekspert do spraw stosunków międzynarodowych - trafnie przekazał uczucia podobnie myślących Francuzów. "Razem z katedrą, pali się sama Francja ... Byliśmy już świadkami powolnej śmierci Kościoła ... A teraz upadają nawet stare świątynne kamienie ... Tak, Francja może umrzeć ... To mówią nam płomienie pochłaniające Notre-Dame." - w nieco histerycznym tonie pisze Desuin.
"Przepowiadanie rychłej zagłady jest tak stare, jak sama cywilizacja" - przypomina Michel Gurfinkiel - "Większość takich ostrzeżeń pozostaje jedynie retoryczna. Jednak wiele innych proroctw jest potwierdzonych przez następujące po nich wydarzenia." Francuski dziennikarz przywołuje przestrogi Kasandry, złowróżbnej homeryckiej wieszczki, której nie udało się przekonać obrońców Troi przed grożącym im śmiertelnym niebezpieczeństwem. Z nowszych przykładów wymienia słowa Winstona Churchilla skierowane pod adresem brytyjskiego premiera Neville’a Chamberlaina po porozumieniach monachijskich z kanclerzem hitlerowskich Niemiec Adolfem Hitlerem 1938 roku. Churchill, powitał triumfującego Chamberlaina zdaniem, które okazało się prorocze: "Okrył pan Anglię hańbą i nie uratował pan pokoju". Jak się to ma do prognoz dotyczących Francji formułowanych przez konserwatywnych intelektualistów? Tradycjonaliści nie mają wątpliwości: we Francji dokonuje się doniosła i niebezpieczna transformacja.
Polityczny analityk Jerôme Fourquet w książce wydanej w lutym, a zatytułowanej "L'Archipel français"("Francuski Archipelag"), przytacza mnóstwo bardzo niepokojących danych. Według niego katolicyzm, niegdyś główna religia Francji, rzeczywiście zanika. Podobnie jest z tradycyjnymi poglądami na życie, śmierć, rodzinę, osobisty los oraz politykę. Z tego samego powodu imigranckie społeczności muzułmańskie o krańcowo innych poglądach i wartościach w szybkim tempie rozrastają się we francuskim społeczeństwie i stają się coraz bardziej asertywne. "L'Archipel français" otrzymał tegoroczną Nagrodę Książki Politycznej. Przyznało ją jury złożone z redaktorów trzydziestu wiodących gazet i mediów we Francji.