Niemal w tym samym czasie, w którym doszło do zamachu bombowego w Tel Awiwie, izraelska armia ostrzelała rakietami budynki sąsiadujące z kwaterą główną Jasera Arafata. Prawie równoczesne z tymi wydarzeniami było też specjalne wystąpienie telewizyjne amerykańskiego prezydenta. George W. Bush stwierdził w nim, że Przywódca Autonomii Palestyńskiej mógłby zrobić więcej, by powstrzymać terror.
Jego zdaniem, ponieważ tak się nie stało, Izrael ma prawo się bronić. Tymczasem dziś rano Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję nakazującą wycofanie się sił izraelskich z Ramallah i Zachodniego Brzegu. Rezolucje te poprał również delegat Stanów Zjednoczonych.
Wieczorem w kawiarni w centrum Tel Awiwu wysadził się w powietrze palestyński zamachowiec - samobójca. W ataku tym rannych zostało co najmniej 29 osób. Stan 6 poszkodowanych jest krytyczny. Do zamachu przyznały się Brygady Męczenników Al-Aksy - ugrupowania powiązanego z arafatowskim ruchem Fatah. "Jesteśmy przekonani, że Jaser Arafat nie robi nic, by zwalczać terror. Dlatego właśnie jesteście świadkami naszych operacji w Ramallah i innych miejscach. One mają na celu wykorzenić terror" - mówił tuż po zamachu jeden z izraelskich ministrów. Jaki będzie następny krok izraelskiej armii, posłuchaj w relacji naszego specjalnego wysłannika na Bliski Wschód - Jana Mikruty:
foto Archiwum RMF
22:05