Ulewne deszcze w Libii spowodowały powodzie, które doprowadziły do śmierci tysięcy osób. Życiem ryzykują też członkowie misji ratunkowych. Wczoraj w wypadku samochodowym zginęło pięciu członków greckiej misji humanitarnej. O aktualnej sytuacji w dotkniętej katastrofą Libii, na antenie internetowego Radia RMF24 mówi Maciej Pawłowski z Instytutu Nowej Europy: "Tamy, które zostały zbudowane w latach 70. wymagały remontu, ale ze względu na wojnę nie zostały zrealizowane. Mocna wichura i sztorm zerwały tamy i doszło do tragedii".
Mieszkańcy Libii nadal walczą ze skutkami powodzi. Nawałnica oraz pęknięcia tam sprawiły, że ulice miast zostały zupełnie zalane. Śmierć poniosło ponad 11 tys. osób. Wielu poszkodowanych nadal nie odnaleziono.
Gość Radia RMF24 przypomina, że w Libii trwa wojna domowa, a krajem rządzą dwa, oddzielne rządy. Dlatego oficjalne dane dotyczące liczby poszkodowanych mogą się różnić. Rząd we wschodniej Libii podaje, że jest 10 tys. zmarłych, 20 tys. zaginionych i 32 tys. osób bez dachu nad głową - mówi Maciej Pawłowski.
Ekspert z Instytutu Nowej Europy wyjaśnia, że jedną z przyczyn powodzi były stare tamy, które od wielu lat wymagały renowacji. Tamy, które zostały zbudowane w latach 70. wymagały remontu. Były próby w 2012 i 2017 r., ale ze względu na wojnę nie zostały zrealizowane. Mocna wichura i sztorm zerwały tamy i doszło do tragedii - mówi.
Trwająca w kraju wojna domowa sprawia, że w kwestii przyjmowania pomocy humanitarnej rządy w Libii są podzielone. Maciej Pawłowski podkreśla, że pomoc międzynarodowa szybko trafiła do Libii.
Wsparcie zaoferowały m.in. Egipt, Włochy, Hiszpania, Holandia oraz Algieria. Ekspert zaznacza, że rządy w zachodniej i wschodniej części kraju inaczej odnoszą się do propozycji wsparcia poszkodowanych mieszkańców Libii. Generalnie rząd zachodni, wydawałoby się lepszy, wspierany przez organizacje międzynarodowe, chce wykorzystać przykrą sytuację do tego, żeby zwiększyć swoją przewagę nad rządem wschodnio-libijskim - sugeruje Pawłowski.
Do 2011 r. władzę w Libii sprawował Muammar Kaddafi, uznawany w Europie za brutalnego dyktatora. Maciej Pawłowski wyjaśnia, że pomimo sprawowania autorytarnych rządów, przywódca miał wizję tego, jak zarządzać Libią. Był dyktatorem skutecznym w zakresie rozwoju ekonomicznego państwa, zapewnienia podstawowego dobrobytu, a przede wszystkim utrzymania zwaśnionych plemion w ryzach - mówi ekspert.
Gość RMF24 dodaje, że Muammar Kaddafi finansował międzynarodowy terroryzm, a w czasie wybuchu powstania przeciwko niemu, ostrzeliwał ludność cywilną. W związku z tym ONZ podjął rezolucję, że Kaddafi dokonuje zbrodni przeciwko ludności cywilnej. Doszło do interwencji państw zachodnich wspierających powstańców. Powstańcy w pewnym momencie wygrali. Wydawało się, że sytuacja się ustabilizuje, i że będzie demokracja, ale siły, które miały tę demokrację ustanowić, w krótkim czasie pokłóciły się. Doszło do drugiej wojny domowej, która trwa do tego momentu - tłumaczy Maciej Pawłowski.
Obecnie dwa największe ośrodki władzy mieszczą się w Trypolisie i Tobruku. W Libii władzę sprawują dwa rządy oraz dwa parlamenty. Każdy wie, gdzie jego strefy wpływów się kończą. Czasami do siebie strzelają w okresie poprzedzającym większe negocjacje, żeby pokazać, kto ma przewagę i przestraszyć drugą stronę - wyjaśnia ekspert.
Maciej Pawłowski tłumaczy, na czym polega różnica w sprawowaniu władzy obydwu rządów. Rząd na Wschodzie ma bardzo słabe zaplecze instytucjonalne. On kontroluje kraj w zakresie armii i policji. Natomiast bank centralny, wydobycie ropy naftowej, czy kwestie robót publicznych, czyli funkcjonowanie państwa potrzebnego ludziom, są kontrolowane przez rząd zachodni - ekspert Instytutu Nowej Europy.
Gość Radia RMF24 wyjaśnia też, że rząd we wschodniej Libii ma wsparcie ze strony Egiptu, Rosji, Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Francji czy Grecji. Z drugiej strony rząd w Libii zachodniej może polegać na pomocy ONZ oraz państw takich jak Turcja, Włochy, Katar, Algieria oraz nieoficjalnie Iran.
Maciej Pawłowski podkreśla, że dwa rządy w Libii są podzielone w kwestii uchodźców. Rząd zachodnio-libijski podpisał z Włochami w 2017 r. umowę o przeciwdziałaniu nielegalnej imigracji. To w 2018 r. doprowadziło do dużego spadku nielegalnej migracji. Z drugiej strony głównym źródłem dochodów rządu wschodnio-libijskiego jest szmuglowanie migrantów - tłumaczy gość Radia RMF24.
Ekspert sugeruje też, że katastrofalne skutki powodzi w Libii zwiększą liczbę osób, które będą uciekać do Europy. Na nielegalną migrację decydują się ludzie, którzy nie mają nic do stracenia. To są ludzie, którzy nie mają minimalnego poziomu życia w swoich krajach - podsumowuje Maciej Pawłowski.
Opracowanie: Natalia Biel