Władimir Putin zatańczył w Polsce jakiś przedziwny taniec. Po każdym kroku naprzód, postępował w bok albo do tyłu. Ale i tak jego wizyta jest sukcesem. Największym... dla samego Putina.
Bez wątpienia sam fakt przyjazdu premiera Rosji do Polski na uroczystości rocznicy Września '39 należy uznać za wydarzenie ważkie. Rosja, podobnie jak jej niechlubny poprzednik - Związek Radziecki, była dotąd konsekwentna w przekonywaniu, że wojna zaczęła się w czerwcu 1941 wraz z niemieckim atakiem na ZSRR. Tym razem jej premier pofatygował się na zaprzeczające tej tezie obchody. I sam fakt, że do tej wizyty w tym czasie i miejscu doszło, jest jej największym sukcesem.
To, co mówił w Gdańsku Putin, podobało mi się już znacznie mniej. Widać było, że plan rosyjskiego premiera jest prosty i polega na tym, by pokazać, że grzeszni byli wszyscy, a Rosja nie będzie posypywać sobie głowy popiołem, bo jeśli uważa się za współwinowajcę wybuchu II wojny, to była tylko jedną z wielu... I dlatego Putin jeśli postępował naprzód, to chwilę potem robił krok do tyłu. Jeśli potępiał Pakt Ribbentrop-Mołotow, to w następnym zdaniu mówił, że i inni zawierali podobne układy, jeśli wspominał Katyń - to zaraz potem przypominał śmierć radzieckich żołnierzy z 1920 roku, a jeśli odnosił się do 17 września - to wspominał polską aneksję Zaolzia. I choć w niektórych fragmentach trudno odmówić mu przynajmniej odrobiny racji, bo rzeczywiście obojętność i cynizm zachodniej Europy w latach 30. sprzyjał nazistom, a uczestnictwo w rozbiorze Czechosłowacji nie wystawia sanacyjnym władzom najlepszego świadectwa, to jednak relatywizowanie naszych tragicznych doświadczeń i udowadnianie, że Stalin nie był do pewnego momentu najbardziej istotnym sojusznikiem Hitlera, pozostawiło po sobie nie najlepsze wrażenie.
Artyleria propagandowa, jaka została przez Rosjan uruchomiona przed tymi obchodami, zrobiła jednak swoje. Na jej tle wystąpienia Putina były jednak bez porównania lepsze, a nastrój, jaki wytworzyła ta kanonada, sprawił, że oczy nie tylko Polski, ale i wielu innych krajów śledziły każde słowo rosyjskiego premiera. Jego wizyta nie tylko dla polskich mediów była najważniejszym elementem rocznicowych obchodów. A obraz Putina, który - na użytek świata - umie docenić niepokorną Polskę, a - na użytek krajowy - nie zgina przed nikim karku, jest tym, który jest dla rosyjskiego przywódcy obrazem wymarzonym.
Konrad Piasecki, RMF FM