Amerykanie po raz drugi zaatakowali Afganistan. Bombardowane są cele w Kandaharze, na południu Afganistanu. Wybuchy bomb słychać także w stolicy kraju - Kabulu. Druga fala nalotów, prowadzona przez 20 samolotów, nastąpiła niemal dokładnie 24 godziny po pierwszym uderzeniu. W dzisiejszych nalotach udziału nie biorą Brytyjczycy.
Co najmniej 4 bomby spadły na Kabul. Detonacje dobiegały z tej części miasta, gdzie znajduje się lotnisko oraz anteny przekaźnikowe. "Wybuchy były dużo silniejsze niż ubiegłej nocy" - twierdzą świadkowie. Jeden z mieszkańców Kabulu powiedział agencji Reutera, że widział, jak eksplozje niszczą wieżę, na której zamocowano anteny, a potem cała konstrukcja stanęła w płomieniach. Podczas ataku w całym mieście zgasło światło, ale prawdopodobnie to Talibowie nakazali wprowadzić zaciemnienie. Oprócz Kabulu Amerykanie ostrzelali również Kanadahar, Dżalalabad i miejscowość Mazari Szarif na północy kraju. Nieoficjalne źródła w Pentagonie podkreślają, że operacja trwa od wczoraj nieprzerwanie tyle, że typ działań w nocy i w dzień jest inny. Amerykanie chcą by oddziały Talibów także w dzień nie czuły się bezpiecznie – podkreślają więc, że także w dzień szukają możliwości ataku - samoloty są bez przerwy w powietrzu a rakiety można błyskawicznie przeprogramować na inne cele. Nocą, natomiast prowadzone są bardziej zmasowane naloty przeciwko wcześniej określonym celom. Tymczasem USA i Wielka Brytania wystosowały do Rady Bezpieczeństwa ONZ oficjalne pismo, w którym rezerwują sobie prawo do uderzenia w ramach prowadzonej kampanii, także na cele poza Afganistanem. Posłuchaj także relacji naszego waszyngtońskiego korespondenta Grzegorza Jasińskiego:
Tymczasem brytyjski premier Tony Blair zapewnił Izbę Gmin, że według pierwszych doniesień dzisiejsze ataki na Afganistan osiągnęły swój cel. O szczegółach przemówienia Blaira – nasz londyński korespondent Bogdan Frymorgen:
Foto: RMF
20:40