Mało znana była szefowa Hewlett-Packard Carly Fiorina - jedyna kobieta ubiegająca się o nominację Republikanów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w USA - wygrała pierwszą z dwóch wyborczych debat telewizji Fox News. Takie jest zdanie wielu komentatorów i internautów. Jako zwyciężczynię debaty wskazało Fiorinę aż 83 procent uczestników internetowego sondażu Fox. W centrum drugiego, najważniejszego pojedynku pozostawał natomiast miliarder Donald Trump, który nie zaskoczył i utrzymał prowokacyjny styl, z jakiego jest znany.

Do tej pory 60-letnia Fiorina była bardzo słabo rozpoznawalna. Jak poinformowała telewizja Fox News, w czasie debaty właśnie jej nazwisko najczęściej pojawiało się w wyszukiwarce Google.

Sondaże przeprowadzane wśród wyborców Republikanów nie dawały dotąd Fiorinie nawet 1 procenta poparcia. Dlatego była szefowa Hewlett-Packard nie zakwalifikowała się do głównej, zorganizowanej w porze największej oglądalności prawyborczej debaty 10 czołowych kandydatów Republikanów, do której zaproszono m.in. magnata telewizyjnego Donalda Trumpa czy byłego gubernatora Florydy Jeba Busha. Fiorina wystąpiła z siódemką pozostałych kandydatów w osobnej debacie, która odbyła się tego samego dnia, ale wcześniej, w porze o znacznie gorszej oglądalności.

Już w trakcie debaty na Twitterze pojawiły się pochwały, że była szefowa Hewlett-Packard świetnie wypadła i zdominowała rywali. Powinni byli ją zaprosić na główną debatę o 21 - napisał były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich. Jest zgoda, że była najlepsza - komentowali analitycy polityczni w telewizji Fox News.

Od ogłoszenia przez Fiorinę kilka miesięcy temu prezydenckich ambicji pojawiały się spekulacje, że jej głównym celem nie jest nominacja na kandydata na prezydenta, ale na wiceprezydenta. Analitycy zgadzają się, że by przyciągnąć kobiecy elektorat, Republikanie mogą potrzebować kobiety przynajmniej jako kandydatki na wiceprezydenta - zwłaszcza, jeśli prezydencką nominację Demokratów uzyska Hillary Clinton, która w wyborczych sondażach wygrywa ze wszystkimi potencjalnymi rywalami.

W czasie debaty Fiorina skorzystała zresztą z okazji, by zaatakować Clinton. Podkreślała, że była szefowa amerykańskiej dyplomacji jest zwolenniczką aborcji, a także, że jest uwikłana w skandale - m.in. mailowy (na jaw wyszło, że jako sekretarz stanu Clinton używała prywatnego konta mailowego zamiast posługiwać się adresem rządowym).

Fiorina zaatakowała też Trumpa zarzucając mu, że niegdyś lewicowe poglądy w sprawie imigracji czy aborcji zmienił ostatnio na konserwatywne. Skoro zmienił zdanie na temat amnestii (dla nielegalnych imigrantów), ochrony zdrowia i aborcji, to na podstawie jakich wartości by rządził? - pytała w czasie debaty. Jej zdaniem, wysokie poparcia dla Trumpa to przejaw "złości" ludzi na obecnych polityków.

Była szefowa Hewlett-Packard ostro krytykowała również politykę zagraniczną prezydenta Baracka Obamy, a zwłaszcza osiągnięte niedawno nuklearne porozumienie z Iranem. To zła umowa. Obama złamał każdą zasadę negocjacji. Owszem, nasi sojusznicy nie są idealni. Ale Iran jest w sercu całego zła, jakie dzieje się na Bliskim Wschodzie - powiedziała. Inny uczestnik debaty, były gubernator Teksasu Rick Perry był pod tak dużym wrażeniem, że powiedział, że byłoby lepiej gdyby to Fiorina, a nie sekretarz stanu John Kerry, negocjowała umowę z Iranem.

Fiorina, pochodząca z Austin w Teksasie córka artystki i sędziego federalnego, szczyci się tym, że karierę zawodową zaczynała jako sekretarka, by w 1999 roku zostać szefową ogromnego koncernu informatycznego Hewlett-Packard.

Trump nie zaskoczył

Centralną postacią drugiej, emitowanej w porze najwyższej oglądalności debaty Fox News był natomiast Donald Trump. Już na wstępie magnat rynku nieruchomości i gwiazdor telewizyjny odmówił zadeklarowania, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny, jeśli nie zdobędzie nominacji Republikanów. To oznacza, że wspiera Hillary Clinton - zareagował inny kandydat, senator z Kentucky Rand Paul, który zresztą jako jedyny nie ustawał w czasie całej debaty w atakowaniu Trumpa. Zarzucił miliarderowi bliskie związki z Clintonami, przypominając, że byli gośćmi na jego ślubie. Trump temu nie zaprzeczył. Powiedziałem Hillary Clinton, że ma być na moim ślubie i przyszła. A wiecie dlaczego? Musiała, bo płaciłem na ich fundację - stwierdził wprost.

Trumpa próbowała przycisnąć również współprowadząca debatę Megyn Kelly. Zacytowała ona jego wypowiedzi, w których porównywał kobiety do "tłustych świń" czy "niechlujów". Lider republikańskich sondaży prezydenckich, popierany głównie przez białych mężczyzn, odrzucił to pytanie, twierdząc, że jest z gatunku "politycznej poprawności", która - jego zdaniem - jest podstawą problemów Ameryki. Tyle osób mnie atakuje, a ja nie mam czasu na polityczną poprawność. Ten kraj też nie ma na to czasu. Przegrywamy z Chinami, z Indiami (...), a potrzebujemy siły, energii i rozumu - powiedział. Szczerze mówiąc, Megyn, jeśli mnie nie lubisz, to trudno. Byłem dla ciebie miły, chociaż prawdopodobnie nie musiałbym biorąc pod uwagę, jak mnie potraktowałaś - dodał zwracając się do prowadzącej, na co widownia zareagowała oklaskami i gwizdami jednocześnie.

Miliarder powtórzył swą kontrowersyjną propozycję wybudowania muru na granicy z Meksykiem, "by trzymać nielegalnych imigrantów poza krajem". Nasi liderzy i politycy są głupi, a meksykański rząd znacznie mądrzejszy, bo wysyłają nam tych złych (imigrantów), za których nie chcą płacić i o których nie chcą dbać. Czemuż mieliby to robić, skoro głupi przywódcy USA zrobią to za nich - mówił.

W antyimigracyjnej retoryce dorównał Trumpowi chyba tylko gubernator Luizjany Bobby Jindal, który stwierdził, że "imigracja bez asymilacji to inwazja".

Pozostali kandydaci, a zwłaszcza były gubernator Florydy Jeb Bush oraz gubernatorzy: Wisconsin Scott Walker, New Jersey Chris Christie i Ohio John Kasich koncentrowali się w debacie na swych dokonaniach, sporo miejsca poświęcając problemom gospodarczym, a także konserwatywnym wartościom. Każdy wypowiedział się za zablokowaniem funduszy federalnych dla organizacji Planned Parenthood, która prowadzi kliniki aborcyjne dla ubogich kobiet.

Bush powtórzył, że jest za reformą prawa imigracyjnego, która umożliwi stopniową legalizację statusu nielegalnych imigrantów pod warunkiem, że spełnią surowe wymogi. Uważam, że większość ludzi, którzy tu przyjeżdżają nielegalnie, nie ma innych możliwości. Robią to dla rodzin - zwrócił uwagę.

Bush obiecał również, że jeśli zostanie prezydentem, to anuluje reformę o ubezpieczeniach zdrowotnych, tzw. Obamacare, a w jej miejsce przyjmie inną, mniej uciążliwą dla pracodawców.

Część poświęconą polityce zagranicznej zdominowała zawarta niedawno przez sześć mocarstw, w tym USA, umowa z Iranem ws. programu nuklearnego tego kraju. Wszyscy kandydaci zgodnie skrytykowali porozumienie. W dyskusji pojawił się również wątek konfliktu na Ukrainie, na temat którego wypowiedział się zajmujący drugie miejsce w republikańskich sondażach Scott Walker. Skrytykował on zbytnią uległość Obamy wobec Rosji. Dostarczyłbym Ukrainie broń i wysłał więcej wojska do Polski - stwierdził. Nie ustrzegł się przy okazji błędu - stwierdził bowiem, że "przywróciłby system tarczy antyrakietowej, taki, jaki mieliśmy w Polsce i Czechach", co natychmiast wyłapali użytkownicy Twittera.

W przeciwieństwie do wcześniejszej debaty z udziałem m.in. Carly Fioriny główne starcie nie miało tak wyraźnego zwycięzcy. W centrum uwagi był zdecydowanie Donald Trump, a jego kontrowersyjne wypowiedzi zajęły najwięcej czasu antenowego (w sumie ponad 11 minut). Dopiero sondaże pokażą jednak, czy tym występem poprawił czy osłabił swe notowania. Miliarder - mimo licznych kontrowersji - wybił się wprawdzie na prowadzenie w sondażach, osiągając poparcie na poziomie około 20 procent wśród wyborców Partii Republikańskiej, ale pozostaje bardzo niepopularny w skali całego kraju. Większość ekspertów bardzo sceptycznie ocenia więc jego szanse na nominację.

Spokojniej jest póki co po drugiej stronie barykady. Partia Demokratyczna ogłosiła, że pierwsza z jej sześciu zaplanowanych w tym roku debat prawyborczych odbędzie się dopiero 13 października.

(edbie)