Kandydaci na prezydenta Ukrainy w wyznaczonej na niedzielę II turze wyborów spotkali się na debacie przed ostatnim etapem głosowania, którą przeprowadzili na Stadionie Olimpijskim w Kijowie.
Showman telewizyjny Wołodymyr Zełenski i urzędujący prezydent Petro Poroszenko mieli tam wystąpić na dwóch oddzielnych scenach, jednak na samym początku spotkania szef państwa nieoczekiwanie przeszedł na scenę swego przeciwnika.
Według policji na trybunach ich pojedynkowi przyglądało się 22 tysiące osób. Zwolennicy Poroszenki i Zełenskiego stali przed scenami swoich kandydatów, oddzieleni kordonem policji. Po stronie Zełenskiego ludzi było zdecydowanie mniej.
Otwierając debatę rywale podali sobie ręce. Było to ich pierwsze spotkanie w trwającej od końca grudnia kampanii wyborczej. Jako pierwszy wystąpił Zełenski, który oświadczył, że w poprzednich wyborach prezydenckich sam głosował na Poroszenkę, jednak później zrozumiał, że się pomylił.
Czy mogłem sobie wyobrazić, że ja - prosty chłopak z Krzywego Rogu - będę walczył z prezydentem Ukrainy, którego wybraliśmy w 2014 roku? Co najciekawsze, sam głosowałem na Poroszenkę, ale się pomyliłem. My wszyscy się pomyliliśmy - powiedział.
Czy mogliśmy wtedy pomyśleć, że jego hasło "żyć po nowemu" będzie oznaczało dla nas, jak przetrwać? Że jego obietnica, że ludzie się wzbogacą, będzie oznaczała wzbogacenie się jego samego? - pytał.
Zełenski oświadczył, że w poprzednich wyborach ludzie głosowali na jednego Poroszenkę, a wybrali zupełnie innego.
Ponieważ istnieje dwóch Poroszenków. Pierwszy krzyczy: Putin, ja ci pokażę; a drugi przekazuje po cichu pozdrowienia Putinowi do Moskwy. Pierwszy mówi, że oddał swój biznes pod zarządzanie zewnętrznej firmie, a drugi powiększa swój majątek o 82 razy w ciągu roku. Ja nie jestem politykiem; jestem prostym człowiekiem, który przyszedł złamać ten system. Ja jestem wynikiem pańskich błędów i obietnic - powiedział Zełenski.
Poroszenko w swoim wystąpieniu nazwał rywala opakowaniem, za którym ukrywa się Moskwa i zbiegli do Rosji oligarchowie.
Jest on ładnym opakowaniem, w którego wnętrzu siedzą ludzie (b. premiera Mykoły) Azarowa, ludzie (obalonego w 2014 r. prezydenta Wiktora) Janukowycza, piąta kolumna, Rosjanie i zbiegli z kraju oligarchowie - oświadczył.
Jeszcze nie mamy wyników wyborów prezydenckich, a oni już podnieśli głowy i wczoraj przyszli po Prywatbank - podkreślił Poroszenko, odnosząc się do partnera biznesowego Zełenskiego, oligarchy Ihora Kołomojskiego, który chce odzyskać znacjonalizowany w 2016 r. największy bank komercyjny Ukrainy.
W pewnym momencie dyskusji obaj kandydaci uklękli na scenie, na której występowali. Stało się to po oświadczeniu Zełenskiego, że gotów jest uklęknąć przed każdą matką, która nie doczekała się powrotu syna z frontu wojny w Donbasie, i przed każdym dzieckiem, które straciło tam swojego ojca. Zełenski uklęknął zwrócony w stronę publiczności. Poroszenko uczynił to, zwracając się w stronę ukraińskiej flagi, która znajdowała się na scenie.
W świetle ordynacji wyborczej spotkanie Zełenskiego i Poroszenki na stadionie nie było debatą, lecz zwykłą imprezą agitacyjną. Według wytycznych Centralnej Komisji Wyborczej debata przewidziana prawem powinna odbyć się w studiu telewizji publicznej.
Sondaże wskazują, że Zełenski, aktor i producent telewizyjnych programów satyrycznych, cieszy się przed niedzielnym głosowaniem największym poparciem wyborców i najprawdopodobniej to on zostanie następnym prezydentem Ukrainy. Kampania showmana, który udzielił zaledwie kilku wywiadów, toczy się przede wszystkim w internecie.
Poroszenko, który ubiega się o reelekcję, ostrzega, że zwycięstwo jego przeciwnika będzie oznaczało rezygnację z prozachodniego kursu rozwoju państwa i będzie krokiem w kierunku Rosji. Zarzuca Zełenskiemu brak programu wyborczego, mówi o jego związkach z miliarderem Ihorem Kołomojskim i ostrzega, że głosując na niego, Ukraińcy kupują kota w worku.