Albo radar amerykańskiej tarczy antyrakietowej, albo powszechny pobór do wojska – taką alternatywę stawia czeski wicepremier Alexandr Vondra. Według sondaży 60 procent Czechów jest przeciwnych rozmieszczeniu elementów tarczy antyrakietowej na terytorium ich kraju.
Obowiązkowa, powszechna służba wojskowa została w Czechach zniesiona w 2005 roku. Przejście na armię zawodową było możliwe właśnie dzięki oparciu naszego bezpieczeństwa i możliwości obrony na naszych sojusznikach. Zerwanie tych więzów mogłoby być kamieniem niezgody – ostrzegł Vondra.
W sobotę przeciw lokalizacji radaru w Czechach demonstrowało w centrum Pragi ponad 1000 osób. Jeszcze więcej Czechów chce okazać swoje niezadowolenie z tego powodu podczas wizyty prezydenta USA George'a W. Busha w Pradze na początku czerwca.
Przywódca socjaldemokratów - największej partii opozycyjnej - Jirzi Paroubek, przypomniał, że jego partia nie poprze powstania stacji radarowej, dopóki Czesi nie zgodzą się na to w referendum. Socjaldemokraci żądają także, aby radar był powiązany ze strukturami NATO.
Rząd Czech premiera Mirka Topolanka, mający wsparcie prezydenta Vaclava Klausa, uważa iż kwestie bezpieczeństwa narodowego nie mogą być rozstrzygane w referendum. O lokalizacji radaru ma zdecydować parlament, ale tu liczba głosów koalicji rządowej i opozycji jest zbliżona.
Stacja radarowa prawdopodobnie stanie w Brdach, niedaleko Pilzna, ponad 100 km na południowy zachód od Pragi. Rozmowy z USA Czesi chcą koordynować z Polską, gdzie ma się znaleźć inny element tarczy – rakiety przechwytujące.