Francois Hollande wywołał burzę na konferencji ONZ w Nowym Jorku. Prezydent Francji przedstawił plan międzynarodowej akcji zbrojnej przeciwko działającemu w rejonie afrykańskiego Sahelu odłamowi Al-Kaidy.
Hollande alarmuje, że działająca w rejonie Sahelu Al-Kaida Islamskiego Maghrebu staje się coraz silniejsza i stanowi główne zagrożenie dla Europy. Jego zadaniem nie można dopuścić do powstania Sahelistanu - nowego państwa, które chcą stworzyć separatyści z Al-Kaidy w północnej części Mali. Dlatego chce zielonego światła ONZ dla międzynarodowej interwencji zbrojnej. Wyklucza wysłanie do Afryki sił lądowych, ale sugeruje, że malijskie oddziały rządowe oraz jednostki sąsiednich krajów afrykańskich mogą dostać wsparcie francuskiego lotnictwa i wywiadu. Chce też, by w operacji wzięły udział m.in. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
Przeciwko planom Paryża ostro protestują rodziny sześciorga Francuzów, którzy od dwóch lat są przetrzymywani przez Al-Kaidę w rejonie Sahelu. Alarmują, że ich bliscy mogą zostać zabici w odwecie: terroryści wyraźnie zapowiedzieli to zresztą w specjalnym komunikacie. Według rodzin jedynym rozwiązaniem, które pozwoliłoby na uniknięcie egzekucji byłoby zapłacenie przez Francję okupu za porwanych. Terroryści domagają się ponad 100 mln euro.