Nauczyciele chicagowskich szkół publicznych nie porozumieli się z kuratorium i kontynuują rozpoczęty tydzień temu strajk. Ponad 350 tys. dzieci może się cieszyć z dodatkowych wakacji, które potrwają co najmniej do środy. Powodów do radości z tej sytuacji nie widzi burmistrz Chicago Rahm Emanuel, który chce zakończyć spór z pedagogami w sądzie. „Nie będę stać bezczynnie, kiedy dzieci padają ofiarą wewnętrznych sporów w związku” - powiedział.
Przewodnicząca związku zawodowego nauczycieli Karen Lewis powiedziała, że pedagodzy potrzebują więcej czasu na przeanalizowanie porozumienia zaproponowanego im przez chicagowskie kuratorium. Dała do zrozumienia, że zajęcia w chicagowskich szkołach publicznych nie zostaną wznowione przynajmniej do środy.
Zarówno kuratorium, jak i strajkujący nauczyciele przewidywali początkowo, że protest skończy się wcześniej. Uczniowie mieli wrócić do szkół już dzisiaj.
Prawie 29 tys. nauczycieli i personelu pomocniczego zrzeszonych w związku zawodowym CTU strajkuje od ubiegłego poniedziałku. Protestujący domagają się podwyżek płacy, zmian w systemie oceny pracy nauczycieli oraz planach zwolnień. Podkreślają też, że walczą o poprawę warunków w szkołach. Domagają się m.in. mniejszych klas oraz zainstalowania klimatyzatorów we wszystkich szkołach.
Trwający w Chicago strajk to pierwsza taka akcja od 1987 roku, kiedy szkoły były zamknięte na 19 dni. Brak lekcji ma poważne konsekwencje zwłaszcza dla pracujących rodziców. Tylko w wybranych 147 szkołach na terenie Chicago dzieci mają zapewnioną opiekę przez 6 godzin w ciągu dnia.