Śledczy ustalili tożsamość napastnika, który otworzył ogień przed siedzibą Federalnej Służby Bezpieczeństwa w Moskwie. To 39-letni Jewgienij Maniurow. Zdaniem mediów, mężczyzna trenował w klubie strzeleckim. Badający sprawę dotarli także do matki mężczyzny, która stwierdziła, że w ostatnim czasie jej syn często "rozmawiał z Arabami".
"Komsomolskaja Prawda" donosi, że Maniurow uczył się w Rosyjskiej Akademii Sprawiedliwości w Moskwie, uczęszczał także na zajęcia z "socjologicznej analizy komunikacji reklamowej" w szkole ekonomicznej. Prowadził własną firmę, którą zamknął w 2015 roku.
Cztery lata temu pochodzący z Podolska Maniurow miał zainteresować się strzelectwem. W 2019 roku w listopadzie zajął trzecie miejskie na zawodach organizowanych przez moskiewski klub strzelecki.
Przychodził na zajęcia w długim czarnym płaszczu z kapturem. Sugerowaliśmy mu, żeby je zdjął na czas strzelania, a on mówił, że tak mu jest wygodniej - wspomina Oleg Sołowicz, jeden z trenerów w klubie. Maniurow pod tym samym płaszczem ukrył broń przed atakiem przed siedzibą FSB.
Do ataku doszło w czwartek wieczorem. Najpierw informowano o trzech ofiarach śmiertelnych i o zakwalifikowaniu incydentu jako akt terroru. Później FSB podała, że w wymianie ognia zginął jeden funkcjonariusz. Sprawca został zabity. O pięciu rannych osobach poinformowało ministerstwo zdrowia Rosji.
Po ataku śledczy przeprowadzili nalot na mieszkanie Maniurowa, gdzie znaleźli spory arsenał legalnie posiadanej przez niego broni. Rozmawiano także z jego sąsiadami i rodziną. I słowa matki najbardziej zaskoczyły prokuratorów.
W ostatnich latach pracował w jednocześnie w kilku firmach ochroniarskich, ale nagle zrezygnował ze wszystkich. W ostatnim czasie nie pracował, słyszałam jak rozmawia przez telefon z jakimiś Arabami. Nic nie rozumiałam, ponieważ mówił po angielsku - mówiła.