Polak Tomasz Dziemianczuk i pozostali ekolodzy, zatrzymani trzy miesiące temu przez Rosjan po akcji w Arktyce, dostali decyzję o zakończeniu wobec nich postępowania karnego. Aktywiści Greenpeace czekają teraz na wizy, dzięki którym będą mogli opuścić terytorium Rosji.

Polak Tomasz Dziemianczuk jest w grupie kolejnych działaczy organizacji ekologicznej Greenpeace aresztowanych po akcji w Arktyce, wobec których rosyjski wymiar sprawiedliwości zamknął postępowania. Jest wśród nich również m.in. amerykański kapitan statku "Arctic Sunrise".

To oznacza radykalne przyspieszenie procedur przez Rosjan - komentuje rzecznik polskiego oddziału Greenpeace, Jacek Winiarski.

Teraz by wyjechać z Rosji aktywiści potrzebują wiz. Spodziewamy się, że te wizy mogą pojawić się jutro, pojutrze. Wygląda na to, że arktyczna 30-tka wróci na sylwestra do domu - zapowiada Winiarski.

Zamknięcie dochodzenia przez rosyjski wymiar sprawiedliwości to konsekwencja zeszłotygodniowej uchwały o amnestii.

Wśród 30 ekologów jest 26 cudzoziemców, pochodzących z 18 krajów, w tym obywatel Polski Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego.

18 września działacze Greenpeace'u z pokładu statku "Arctic Sunrise" usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja na Morzu Barentsa, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała go do Murmańska, na północy Rosji.

Sąd rejonowy w tym mieście nakazał aresztowanie na dwa miesiące wszystkich członków załogi.

Początkowo Komitet Śledczy oskarżał ich o terroryzm, jednak później postawił im zarzut piractwa, za co groziło im do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej. 23 października Komitet zakomunikował, że zmienił oskarżonym kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo". Wszyscy zatrzymani w końcu listopada zostali zwolnieni za kaucją, a wcześniej przewiezieni z Murmańska do Petersburga.

(j.)