Kara w wysokości 150 tys. euro grozi kandydatom włoskiego populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd, którzy startują w wyborach samorządowych w Rzymie. Takie finansowe konsekwencje są wyciągane za nielojalność wobec własnego ugrupowania, sprzeciw wobec jego programu oraz spowodowanie strat wizerunkowych.

Włoskie media ujawniły umowę, jaką kierownictwo parlamentarnego ruchu opozycyjnego podpisało z kandydatami na radnych w wyborach, które odbędą się w Wiecznym Mieście w czerwcu. W jednym z punktów znalazło się zobowiązanie, że każdy, kto nie będzie działał zgodnie z polityką ugrupowania bądź będzie ją krytykował, po otrzymaniu nagany od kierownictwa, wpłaci natychmiast kwotę 150 tys. euro.

Prasa oceniła, że to próba "uciszenia" wszystkich przyszłych radnych w stolicy, którzy zostaną wybrani z listy ruchu, założonego przez komika Beppe Grillo. Jego szeregi w parlamencie opuściło w ostatnich latach kilkudziesięciu deputowanych i senatorów. Zostali oni z niego dyscyplinarnie wykluczeni za nieposłuszeństwo i krytykowanie lidera bądź sami odeszli zarzucając mu niedemokratyczną postawę.

Rzymskiego kontraktu i jego postanowień broni wybrany z listy Grillo wiceprzewodniczący Izby Deputowanych Luigi Di Maio, który oświadczył, że ruch ten zawsze popierał zasadę wiążącego charakteru mandatu, zdobytego w wyborach. We Włoszech powinno to obowiązywać - stwierdził.

Podał przykład Portugalii, gdzie nie można po wyborze do parlamentu zmieniać przynależności partyjnej. Wszyscy mogą zmienić poglądy, to święte prawo, ale jeśli chcesz zmienić barwy klubowe, wracaj do domu i staraj się o ponowny wybór - zaznaczył Di Maio.

We włoskich mediach trwa dyskusja, czy taka kara jest dozwolona.

(mal)