Barcikowski i Siemiątkowski podtrzymują swoje wersje, Kulczyk modyfikuje wcześniejsze zeznania. To efekt tajnych konfrontacji przed orlenowską komisją śledczą najbogatszego Polaka z szefami służb specjalnych.
Konfrontacje Andrzeja Barcikowskiego i Zbigniewa Siemiątkowskiego z Janem Kulczykiem były konieczne ze względu na rozbieżności w zeznaniach wymienionych panów, a dotyczących wiedeńskiego spotkania poznańskiego biznesmena z Władimirem Ałganowem.
Jak wiadomo, szef ABW Andrzej Barcikowski, a potem Zbigniew Siemiątkowski, były szef Agencji Wywiadu, spisali relację Kulczyka; najbogatszy Polak później te relacje wielokrotnie publicznie podważał.
Po konfrontacji rozbieżności pozostały, ale jedno udało się ustalić. Kulczyk przyznał, a raczej nie zaprzeczył, że przekazywał szefom ówczesnych służb specjalnych zasłyszaną od Ałganowa informację o wziątce w wysokości 5 mln dol. za załatwienie korzystnej dla Rosjan prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej.
Stwierdził w sposób bardziej jasny kwestię dotyczącą tzw. wziatki; że była mowa na ten temat. I tę informację jakby przekazał - mówił dziennikarzom Roman Giertych.
A czy to miało miejsce czy nie, to jest osobna sprawa. Natomiast takie domniemania na pewno zostały przekazane służbom - dodał po posiedzeniu komisji Antoni Macierewicz.
Kto tę rzekomą łapówkę wziął? Rozbieżności pozostają. Zrodził się nawet pomysł, by Siemiątkowskiego przesłuchać z użyciem wykrywacza kłamstw. Ostatecznie pomysł upadł z powodu zastrzeżeń prawników.
Po tej konfrontacji pytania pozostają, bo rozmowy Kulczyka nie zostały nagrane; Kulczyk nie został przesłuchany pod rygorem karalności, więc śledczy wciąż zadają sobie pytania: czy to niekompetencja szefów służb specjalnych, a może zamierzone działanie – np. spisek wymierzony w Kaczmarka – jak sugeruje sam były minister skarbu.