"Nie żyje jedna z dwóch 15-latek rażonych w piątek piorunem w Lublinie" - potwierdziła Agnieszka Osińska z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Druga z dziewczynek nadal przebywa tam na obserwacji.
Do nieszczęśliwego wypadku doszło późnym wieczorem w piątek w Lublinie. Dwie 15-latki podczas burzy wracały do domów. Szły wzdłuż torów kolejowych. Dziewczynki zostały rażone piorunem, gdy jedna z nich odzyskała przytomność, zadzwoniła po pomoc do kolegi.
21-letni Przemek, kolega 15-latki zadzwonił po pogotowie i sam pojechał na miejsce. Tam do czasu przyjazdu karetki instruowany przez dyspozytora starał się udzielić pomocy koleżankom. Chłopak reanimował drugą, ciężko ranną koleżankę przez 20 minut do czasu przyjazdu pogotowia. Pomagała mu dyspozytorka, która instruowała chłopaka, jak ma reanimować.
Obie dziewczynki trafiły do szpitala. Jedna z 15-latek zmarła w niedzielę.
Dziewczynka, która przeżyła wciąż jest na obserwacji w szpitalu, ale jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.