Apel stołecznej policji przeszedł bez echa. Na komendę nie zgłosił się jeszcze ani jeden mężczyzna, zaniepokojony informacją o tym, że kobieta pracująca przed kilka miesięcy w pięciu agencjach towarzyskich, jest nosicielką wirusa HIV. Policjanci szacują, że z usług prostytutki mogło skorzystać około tysiąca panów.
Chodzi o agencje towarzyskie znajdujące się w Warszawie przy ulicach: Waryńskiego 3, Hożej 38, Waszyngtona 2 B, Nowogrodzkiej 62 B i Rębkowskiej 14.
Zdaniem policji, brak odzewu o niczym jeszcze nie świadczy. Do tej pory było zaledwie kilka anonimowych telefonów z pytaniami, o które agencje chodzi. Policjanci spodziewają się, że mężczyźni najpierw pójdą zrobić badania na HIV a dopiero potem pomyślą o zeznaniach na policji. Tego się spodziewaliśmy. To nie oznacza, że od razu przybiegnie do nas tłum mężczyzn. Na początku chcielibyśmy zainteresować tych mężczyzn, żeby zrobili badania. To jest dla nich najważniejsze - mówi komisarz Marcin Szyndler.
Zeznania mężczyzn – jeśli zostali zarażeni – są kluczowe dla policji. Bez poszkodowanych prostytutce nie będzie można postawić zarzutów. Samo nosicielstwo wirusa HIV nie jest przestępstwem. Natomiast świadome zarażanie innych osób, takim przestępstwem niewątpliwie jest - dodaje komisarz.
Policja sprawdza teraz, czy kobieta miała też klientów przez internetowe stronty randkowe.