"Przygotowano wobec mnie prowokację przez byłych pracowników Biura Spraw Wewnętrznych" - Zbigniew Maj potwierdza doniesienia reporterów śledczych RMF FM. Na czwartkowej konferencji prasowej szef policji oświadczył, że złożył rezygnację "żeby nie obciążać całej formacji". Szef MSWiA już zapowiedział, że rezygnacja Maja zostanie przyjęta.
Wiem, że przygotowano wobec mnie prowokację przez byłych pracowników Biura Spraw Wewnętrznych. Złożyłem rezygnację, żeby nie obciążać całej formacji - powiedział komendant główny policji insp. Zbigniew Maj, który w środę podał się do dymisji.
Zacząłem wprowadzać reformę zarówno Komendy Głównej Policji, jak i zmiany w stylu pracy, zarządzaniu poszczególnych komend wojewódzkich. Przeprowadziłem audyt w Biurze Spraw Wewnętrznych - mówił insp. Maj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Jak dodał, od kilku tygodni docierają do niego sygnały o różnych sprawach, które "rzekomo toczą się" przeciwko niemu w prokuraturze w Łodzi. Docierają do mnie informacje o tym, że mam wręcz być zamieszany w sprawy korupcyjne - powiedział.
Czarę goryczy przelał wczoraj fakt, kiedy na komisji sejmowej poseł opozycji zapytał mnie wprost o kwestie prowokacji wobec mojej osoby. Wiem, że przygotowano wobec mnie prowokację przez byłych pracowników Biura Spraw Wewnętrznych (KGP); wiem, że wykorzystano materiały sprzed kilkunastu lat, kiedy prowadziłem pracę operacyjną - powiedział.
Zaznaczył, że "rezygnuje, by honor munduru był nieskalany, nie dlatego, że się boi".
O kulisach rezygnacji insp. Maja dziennikarze śledczy RMF FM informowali jako pierwsi.
Kilku oficerów z Biura Spraw Wewnętrznych, czyli tak zwanej policji w policji, zamierzało poprzez tajne działania zniesławić Zbigniewa Maja. Jak ustalili nasi dziennikarze, wykorzystali do tego byłego informatora policji, który działał w kręgach kaliskiego półświatka.
To ten człowiek kilkanaście lat temu, kiedy Maj pracował w Kaliszu, był jego informatorem. Jednak współpraca została zerwana, gdy ten popełnił przestępstwo i w 2005 roku trafił za kraty.
Jak się dowiedzieliśmy - miał pretensje do obecnego szefostwa policji, że ten nie pomógł mu podczas śledztwa i procesu sądowego.
Później, po ponad 2 latach, gdy informator wyszedł z więzienia, najpierw szantażował obecnego komendanta głównego, potem zaczął rozpuszczać plotki na jego temat. Sugerował, że Zbigniew Maj przyjął od niego 5 butelek alkoholu, a także pożyczył 10 tysięcy złotych, których nie oddał.
Sprawa została wyjaśniana, nie znaleziono żadnych nieprawidłowości w postępowaniu Maja.
Co ważne policjanci z BSW, ukryli informacje przed swoimi przełożonymi. Kiedy okazało się, że Maj może być szefem policji, odświeżono materiały i przekazano prokuraturze z wnioskiem o wszczęcie śledztwa w sprawie.
Wszystko działo się w ostatnich kilku tygodniach. Teraz sprawę bada łódzka prokuratura apelacyjna.
(j.)