Nawet 70 osób mogło zarazić się włośnicą w Kujawsko-Pomorskiem. Wszyscy oni jedli wyroby z dzika, którego we wrześniu upolował mieszkaniec Osia. Na razie do szpitali - w Bydgoszczy, Świeciu i Gdańsku - trafiło 27 osób, u których lekarze podejrzewają włośnicę.

Sprawa jest dziwna, ponieważ z dokumentów i oświadczeń lekarza i myśliwego wynika, że mięso dzika zostało przebadane i to metodą, która powinna wykryć włośnicę. Tej jednak lekarz weterynarii nie stwierdził. Gdyby była bardzo mała inwazja włośni, bardzo możliwe, że można by tego nie wykryć. Natomiast w tej sytuacji, kiedy w kiełbasie stwierdziliśmy włośnie, to wskazuje to na to, że ta inwazja była dość znaczna, więc w mięsie dzika te włośnie byłyby stwierdzone - powiedział reporterowi RMF, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii Roman Ratyński.

Nie wiadomo więc, czy lekarz nie przebadał mięsa, czy może badał inne niż zostało przerobione; czy wreszcie podczas przerobu mięsa do zdrowego dodano mięso innego dzika, który już nie był badany. Na wszystkie te pytane będzie musiał odpowiedzieć prokurator. Śledztwo w tej sprawie już rozpoczęto.