Nowe fakty w sprawie słynnego granatnika byłego komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka. Według biegłego granatnik był sprawny i uzbrojony. Został odpalony przez naciśnięcie spustu - poinformowała "Rzeczpospolita". Kuriozalna pomyłka, a może dywersja? "To dość ciekawa teza, ja nie jestem śledczym" - skomentował na konferencji prasowej premier Donald Tusk.

Kompleksowa opinia biegłego z zakresu badania broni wojskowej, która wpłynęła do Prokuratury Regionalnej w Warszawie wyklucza, żeby granatnik odpalił się sam lub wskutek nieszczęśliwego wypadku - poinformowała "Rz". Po wybuchu granatnika w KGP Szymczyk tłumaczył, że był to prezent od ukraińskich służb, a granatnik miał być zużyty.

Kuriozalna pomyłka czy dywersja?

Biegły z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia orzekł, że granatnik "był sprawny i uzbrojony. Został odpalony poprzez naciśnięcie spustu" - powiedział "Rz" prok. Jacek Mularzuk, zastępujący rzecznika prokuratury.

"Tylko dzięki temu, że granatnik nie zdołał się uzbroić, skutki eksplozji były stosunkowo niegroźne - zniszczenia w budynku i lekkie obrażenia u komendanta oraz pracownika ochrony z pokoju poniżej" - czytamy w gazecie.

"Śledczy wykluczają, by Ukraińcy celowo przekazali komendantowi sprawny granatnik, wprowadzając go w błąd" - poinformowała "Rz".

"Zdaniem śledczych w grę wchodzą dwie opcje: Albo doszło do kuriozalnej pomyłki - Ukraińcy faktycznie byli przekonani, że tuba jest pusta. Ale w pokoju były np. dwie tuby, jedna pusta, druga pełna i ktoś "na ostatniej prostej" je pomylił. Albo ktoś inny niż dający prezent podmienił tuby, czyli doszło do tzw. dywersji. To wciąż jest badane" - mówią rozmówcy gazety.

Tusk: Jeśli śledczy mają powód, niech to badają

Na konferencji prasowej w Rzeszowie premier Donald Tusk był pytany o sprawę ewentualnego sabotażu. To dość ciekawa teza, ja nie jestem śledczym - powiedział premier.

Ale wydaje mi się, że jednak bezpośrednim powodem, dla którego tam było to słynne "bum", było to, że pan komendant bawił się tym granatnikiem, a czy on był podłożony, przełożony... ale jeśli śledczy mają powód to badać, to oczywiście niech badają - skomentował Tusk.

Jarosław Szymczyk był sam w gabinecie

Jarosław Szymczyk w momencie odpalenia granatnika był sam w swoim gabinecie w Komendzie Głównej Policji - takie informacje RMF FM dotyczące przebiegu incydentu z grudnia 2022 roku potwierdziła w kwietniu Prokuratura Regionalna w Warszawie.

To o tyle ważne ustalenie, że w przestrzeni publicznej pojawiało się wiele różnych wersji mówiących m.in. o tym, że to nie ówczesny szef policji odpalił granatnik, a zrobiła to inna osoba przebywająca rano w gabinecie.

Pojawiały się też informacje, że tych osób było tam więcej. Tym wersjom Prokuratura Regionalna w Warszawie zaprzeczyła.

Eksplozja granatnika w KGP

Do eksplozji granatnika w Komendzie Głównej Policji doszło w połowie grudnia 2022 roku po wizycie gen. insp. Jarosława Szymczyka w Ukrainie. Ówczesny komendant główny policji tłumaczył, że od szefów tamtejszych służb dostał w prezencie granatniki, które miały być zużyte i które przywiózł do Polski. Jeden z nich wybuchł jednak na zapleczu jego gabinetu.

Ówczesny szef policji w rozmowie z RMF FM przyznał, że wybuch był potężny, a on sam na dwie doby trafił do szpitala. Według ustaleń reportera RMF FM Krzysztofa Zasady, w czasie incydentu w gabinecie Jarosława Szymczyka granatnik nie został wystrzelony w podłogę, a w sufit.

Granatnik dokonał dużych szkód w gabinecie jednego z naczelników powyżej pokoju komendanta. Zniszczył krzesło i biurko, a potem z niewiadomych powodów nie przebił kolejnego sufitu, wpadł do szafy i nie eksplodował.

W tej sprawie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przeprowadziło kontrolę w KGP, która - jak przekazał 23 lutego szef resortu Marcin Kierwiński - wykazała 27 bardzo poważnych uchybień.