Górnicy z kopalni Budryk w Ornontowicach zarzucają zarządowi kopalni narażenie firmy na gigantyczne straty finansowe. Ich zdaniem szefowie kopalni podpisywali umowy z firmami zewnętrznymi na remonty bez przeprowadzania przetargów.

Tylko w ostatnim roku kopalnia miała stracić na takiej działalności około 10 milionów złotych. Wyżej wymienioną umowę zawarto również na remonty elementów kolejek z pominięciem procedury przetargowej. Załącznik na remont wymienionych elementów podpisał prezes Piotr Bojarski, pomimo faktu, że z jego inicjatywy w 2006 roku, kopalnia sprzedała ostatnie elementy z tych kolejek i obecnie w spółce takie kolejki nie istnieją - mówił RMF FM Wiesław Wójtowicz były członek rady nadzorczej kopalni Budryk.

W moim przekonaniu w 99 procentach są to zarzuty bzdurne co do wyprowadzania pieniędzy - skomentował prezes Piotr Bojarski. Sprawą zajęła się prokuratura.

W kopalni Budryk protestuje kilkuset górników, od poniedziałku przerwano wydobycie. Zapasy węgla na sprzedaż skończyły się, natomiast pod ziemię zjeżdżają tylko pracownicy odpowiedzialni za zabezpieczenia. Strajkujący nie przerwą protestu nawet na święta. Okupujący domagają się przede wszystkim zrównania płac z wynagrodzeniami w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, do której wkrótce ma zostać włączona ich kopalnia. Jutro w jednej z sal koło zakładu górnicy mają się spotkać z rodzinami na wigilii, zaprosili też zarząd kopalni, ale prezes nie ma zamiaru przyjść na spotkanie. Uważa protest za nielegalny.