Prokuratura bada, jak kobieta, która wczoraj w podwarszawskich Ząbkach zastrzeliła dwójkę małych dzieci, zdobyła broń. Jej zięć legalnie posiadał pistolet, ale zgodnie z przepisami powinien go przechowywać w zamkniętym miejscu. Według nieoficjalnych doniesień, w liście pożegnalnym kobieta napisała, że nie mogła znieść cierpienia ciężko chorych maluchów.
Wstępne wyniki sekcji zwłok dzieci i ich babci będą znane jeszcze dzisiaj, zaraz po zakończeniu pracy przez biegłych lekarzy sądowych. Jest jednak w zasadzie pewne, że przyczyną śmierci dzieci okaże się postrzelenie z broni palnej. Babcia zostawiła ich ciała w lesie, później popełniła samobójstwo.
Prokuratura wstrzymuje się na razie od odpowiedzi na pytanie o motyw tej zbrodni, bo musi jeszcze przesłuchać rodziców, a na to nie zgadza się psycholog. Twierdzi, że są oni w zbyt dużym szoku.
Śledczy nie mają też jeszcze listu pożegnalnego, który zostawiła kobieta. Według nieoficjalnych informacji, napisała w nim, że nie mogła znieść cierpienia dzieci, które były ciężko chore na porażenie mózgowe. Prokuratorzy badają także, czy zachowano przepisy o przechowywaniu broni.