Sąsiedzi 40-latka, który tydzień temu przed komendą policji w Białymstoku ranił nożem dwie kobiety, wielokrotnie zgłaszali, że mężczyzna jest niebezpieczny.

Jeden z byłych sąsiadów 40-latka informował policję, że mężczyzna groził mu, a nawet próbował rozjechać samochodem. Do tych wydarzeń miało dojść w 2017 roku. Policja potwierdza, że na komendę wpłynęły dwa zawiadomienia w tej sprawie, ale dochodzenie nie zostało wszczęte z powodu braku dowodów. Jak dowiedział się nasz reporter, częściej policję wzywał sam 40-latek, który był skonfliktowany ze swoimi sąsiadami.

Ten człowiek jest niepoczytalny, zaatakował dwie nieznane kobiety. Przecież mógł tak samo zrobić z moją rodziną - mówi były sąsiad 40-latka. Według sąsiadów policja powinna już dawno interweniować i przynajmniej skierować mężczyznę na badania psychiatryczne. Dla mnie i mojej rodziny to był straszny, bardzo stresujący czas. Są ludzie odważni i mężni, mnie natomiast strach paraliżuje. Zwróciłem się o pomoc na komendzie, a tej pomocy nie otrzymałem, wręcz zostałem wyśmiany - informuje były sąsiad.

Wszystkie dokumenty w sprawie 40-latka, w tym informacje o odmowach wszczęcia dochodzenia, trafiły do prokuratury i teraz będą dokładnie analizowane. Mężczyzna w ubiegłym tygodniu usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa dwóch kobiet - 47-latki i jej 16-letniej córki. Już wstępne ustalenia policji wskazywały, że powodem ataku mogła być wymiana zdań na temat parkowania samochodu tego mężczyzny. Do ataku doszło przed wejściem do komendy policji w Białymstoku.

Opracowanie: