Mateusz Waligóra - podróżnik, który w tym roku przemierza Szlak Wisły - dziś ma dotrzeć do Warszawy. Za nim już ponad połowa drogi wzdłuż królowej polskich rzek. Jak mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Bartoszem Styrną, ostatni odcinek trasy dostarczył kolejnych wrażeń i niesamowitych widoków. "Przy wychodzeniu z Kazimierza mogłem zobaczyć Wąwóz Korzenny, przepiękne miejsce. W ogóle całe okolice Kazimierza, i ten odcinek do Puław, pełen jest różnych wzniesień, wąwozów. To piękne miejsca, ale także wymagające, kiedy ciągnie się za sobą przyczepkę z całym ekwipunkiem" - opisuje podróżnik. Dodaje też, że w ostatnich dniach potrzebował chwili odpoczynku, którą znalazł właśnie w Kazimierzu nad Wisłą.
Po dojściu do Kazimierza Dolnego bardzo potrzebowałem odpoczynku. I to nie tylko takiego odpoczynku od wysiłku fizycznego, ale też od ilości bodźców, jakie napotykam na swojej drodze. Bo - tak, jak wielokrotnie powtarzam - wyprawa ta przerosła moje oczekiwania pod kątem tego, przez jak piękne miejsca idę. Ale też trochę przerosła moje oczekiwania dotyczące zainteresowania innych ludzi tym moim marszem. Była i jest to bardzo duża liczba osób, które proponują gościnę, nocleg, pomoc, doradzają, gdzie warto pójść. Jest tego bardzo dużo. Myślę, że to będzie szczere, jeśli przyznam, że w pewnym momencie trochę mnie to przytłoczyło. Potrzebowałem odpoczynku i wyłączenia się od tego wszystkiego - opowiada Mateusz Waligóra.
Ten odpoczynek podróżnik znalazł w Kazimierzu Dolnym. Mieszkałem u Bartka Kality, przewodnika tatrzańskiego i jednocześnie pierwszego pszczelarza i człowieka gór, którego poznałem osobiście, bo drugim, o którym słyszałem, był Sir Edmund Hillary, pierwszy zdobywca Everestu. (...) Bartek zabrał mnie na kanadyjkę i popłynęliśmy ze wsi Mięćmierz aż do portu w Kazimierzu Dolnym. Taka możliwość spojrzenia na rzekę po raz kolejny z innej perspektywy była mi bardzo potrzebna i bardzo mi pomogła - relacjonuje Waligóra.
Jak mówi podróżnik w rozmowie z RMF FM, ma już za sobą ponad połowę drogi. Wydaje mi się, że obecnie to jest około 650 km. To, co zostało, to już powinno być z górki. Chociaż po płaskim. Przy wychodzeniu z Kazimierza mogłem zobaczyć Wąwóz Korzenny, przepiękne miejsce. W ogóle całe okolice Kazimierza, i ten odcinek do Puław, pełen jest różnych wzniesień, wąwozów. To piękne miejsca, ale także wymagające, kiedy ciągnie się za sobą przyczepkę z całym ekwipunkiem. No niestety po tym pierwszym dniu, po wyjściu z Kazimierza, pogoda nieco się zmieniła. Ja oczywiście pilnie śledzę prognozy, staram się przygotować na to, co mnie czeka, ale ciężko się przygotować na to, co mnie spotkało w nocy z soboty na niedzielę. Nieprzerwane, intensywne opady to jest coś, co zawsze działało bardzo źle na moje samopoczucie, ale udało mi się przetrwać całą tę noc, będąc suchym w namiocie. Biwakowałem nad rzeką Wilgą nieopodal jej ujścia do Wisły. Gdy przestaję iść, zaczynam marznąć. Tak naprawdę marsz jest jedynym sposobem na utrzymanie ciepła i wysuszenie tej odzieży, którą mam na sobie, więc tak co chwilę moknę i co chwilę w marszu się suszę. To jest chyba taki wymagający etap tej wyprawy, ale i takie etapy są ważne i występują na każdej wyprawie - opowiada Mateusz Waligóra.
Jak dodaje, w poniedziałek wieczorem powinien dotrzeć do Warszawy, gdzie zaplanował dzień odpoczynku, by wysuszyć sprzęt. Następnie ruszę dalej - przez Płock, w stronę Włocławka i Torunia - wyjaśnia.
Mateusz Waligóra idzie teraz przez całą Polskę, ale w ostatnich latach specjalizował się w wyczynowych wyprawach w najbardziej odludne miejsca planety. Na koncie ma rowerowy trawers najdłuższego pasma górskiego świata - Andów, samotny rowerowy przejazd najtrudniejszą drogą wytyczoną na Ziemi - Canning Stock Route w Australii Zachodniej, samotny pieszy trawers największej solnej pustyni świata - Salar de Uyuni w Boliwii oraz pierwsze samotne przejście mongolskiej części pustyni Gobi.
W wędrówkę wzdłuż najdłuższej polskiej rzeki wyruszył na początku września z trójstyku granic Polski, Czech i Słowacji. Jednym z celów wyprawy jest rekonesans, który pozwoli wytyczyć Szlak Wisły, łączący południe Polski z północą. Byłby to pierwszy długodystansowy polski szlak pieszy od gór do morza.