W okresie grzybobrania, czyli pod koniec lata i wczesną jesienią wrasta nawet kilkakrotnie liczba zaginięć - wynika z danych Komendy Głównej Policji. Jak zaznaczają policjanci, to efekt głównie nieroztropności i braku odpowiedzialności osób wybierających się na grzyby. "Wystarczy chwila nieuwagi i tracą ze sobą kontakt wzrokowy" - ostrzegają policjanci.
Jak zaznacza komendant główny policji Marek Działoszyński, tego typu zgłoszenia o zaginięciu mają zazwyczaj szczęśliwy finał, ale absorbują znaczne siły nie tylko ze strony policji, ale też straży pożarnej.
Liczba zgłaszanych nam zaginięć wzrasta w tym okresie z kilku dziennie do nawet kilkunastu. W taką akcję poszukiwawczą zaangażowane są znaczne siły. Wykorzystujemy też m.in. policyjne śmigłowce, dzięki którym przy pomocy termowizji można przeszukać znaczne tereny leśne i zawęzić obszary poszukiwań - dodał Działoszyński.
Policja niechętnie mówi o kosztach takich akcji, ale przyznaje, że poszukiwania grzybiarzy trwają od kilku godzin nawet do kilku dni. Nerwów i emocji jest bardzo, bardzo dużo. Myślę, że większość osób, które przez to przeszły, ma dość grzybobrania na dłuższy okres - podkreślił komendant.
Przyznał również, że zazwyczaj przyczyną takich zaginięć jest nieostrożność grzybiarzy. Brak roztropności, takiego normalnego myślenia. Zdarza się, że do lasu, na grzyby idą osoby starsze, czasem niedołężne, a także dzieci. Wystarczy chwila nieuwagi i tracą ze sobą kontakt wzrokowy - zaznaczył komendant.
Policjanci apelują więc, by idąc do lasu na grzyby, pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa. Warto wybierać się w rejon znany, a na obszarach nieznanych nie oddalać się od charakterystycznych punktów - np. drogi. Grzybiarze powinni też zabierać ze sobą dobrze naładowany telefon, bo dzięki niemu mogą wezwać nie tylko pomoc, ale też np. skorzystać z mapy. Dzieci w lesie - jak dodają funkcjonariusze - nie powinny być nawet na chwilę pozostawione bez opieki.
(acz)