13 lat więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów i 50 tys. zł zadośćuczynienia - taki wyrok zapadł w procesie mieszkańca Białegostoku, który na przejściu dla pieszych śmiertelnie potrącił kobietę i uciekł. Mężczyzna był pijany i miał odebrane prawo jazdy.
Wyrok Sądu Rejonowego w Białymstoku nie jest prawomocny. Sąd skazał też na kary więzienia w zawieszeniu dwóch innych mężczyzn, którzy po wypadku pomagali ukryć skutki przestępstwa i utrudniali śledztwo.
Do tragedii doszło wieczorem, pod koniec lutego 2015 roku w podbiałostockich Zaściankach. Kierowca toyoty jechał zbyt szybko, nie zareagował na to, że na przejściu jest kobieta. Śmiertelnie ją potrącił, a potem uciekł z miejsca wypadku.
Mężczyzna był pijany. Już wcześniej kilka razy był skazywany prawomocnie za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Kiedy doszło do wypadku, wciąż obowiązywał go - jeszcze orzeczony w kolejnym wyroku - czasowy zakaz prowadzenia pojazdów.
Kierowca został zatrzymany po kilku godzinach. W akcie oskarżenia była mowa o 1,7 promila alkoholu we krwi. Kara łączna orzeczona przez Sąd Rejonowy w Białymstoku, to 13 lat więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych oraz 50 tys. zł zadośćuczynienia dla rodziców zmarłej.
Wina oskarżonego w realiach tej sprawy wątpliwości nie budzi żadnych - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Tomasz Pannert. Zaznaczył, że nie ma mowy o rozważaniu koncepcji wtargnięcia przez pieszą na przejście: zanim została potrącona, przeszła ona bowiem prawie całe "pasy".
Sędzia przywoływał przy tym wyjaśnienia jednego z dwóch oskarżonych pomagających po wypadku zacierać ślady, a który jechał razem ze sprawcą, że z odległości 50 metrów zobaczył kobietę przechodzącą przez przejście. Biegły przyjął, że toyota poruszała się z prędkością między 98 a 118 km/h (dozwolona to 50 km/h). Ocenił przy tym, że kierowca nie podjął żadnej próby uniknięcia potrącenia. Cytując tę opinię sąd podkreślił, że gdyby kierowca jechał z dopuszczalną prędkością, był trzeźwy i reagował w takim czasie, w jakim statystycznie reagują w takiej sytuacji prowadzący auto, to zatrzymałby samochód po 30 metrach hamowania.