200 uczniów liceum w Wieluniu wzięło udział w zajęciach z terapeutami, którzy pomagali im otrząsnąć się po wczorajszej tragedii. Przed drzwiami szkoły 22-latek pchnął nożem swoją 18-letnią dziewczynę.
W czasie zajęć wszyscy wspólnie z terapeutami zastanawiali się, dlaczego doszło do tragedii i czy można było uchronić dziewczynę przed śmiercią. - W dzieciach jest dużo uczuć negatywnych: dużo bólu, dużo żalu. Jest to naturalny proces po stracie kogoś bliskiego. Te uczucia trzeba zaakceptować, bo one mają prawo być - tłumaczy psycholog Danuta Cichawa. Dodaje, że proces ten będzie się stopniowo wyciszał. Sama jednak spotkanie w Wieluniu oceniła jako bardzo emocjonalne i jedno z najtrudniejszych w karierze zawodowej.
Zdaniem psychologów nadszedł już czas na wyciszanie emocji. Z pewnością potrzebny jest też spokój. Tu muszą z koeli wykazać się nauczyciele, którzy po tej tragedii nie mogą uczniom okazywać własnych słabości. Dziś dzieci pytanie o przeżycia unikały już odpowiedzi i w milczeniu wracały ze szkoły do domu. Tam powinni zająć się nimi rodzice. Wtedy wspólnie uda się pokonać lęk.
Podobne zajęcia zaplanowano również na jutro. Osobne rozmowy będą przeprowadzane z najbliższymi przyjaciółmi nieżyjącej Darii. W Wieluniu był Piotr Moc:
22-letni Karol K. będzie odpowiadał za zabójstwo. Grozi mu dożywocie.
Mieszkańcy Wielunia wciąż są w szoku. Brak mi słów. To są rzeczy niewyobrażalne, żeby kogoś zabić; żeby za to, że z nią zerwał włożyć jej nóż w serce - mówią reporterowi RMF FM. Nie oskarżam szkoły, nikogo nie osądzam, ale są takie sytuacje, że dzieci nie mogą za siebie odpowiadać - mówi kobieta, która postanowiła od dziś osobiście zaprowadzać swojego syna do szkoły. Chłopak uczy się w gimnazjum, które mieści się w tym samym budynku co liceum.
A przed wejściem do szkoły od wczoraj płoną znicze; ustawili je koleżanki i koledzy zabitej dziewczyny. Wśród świec leży także biała róża, którą przyniósł swej ofierze zabójca. Na drzwiach budynku zawisły czarne wstęgi.
Jak to możliwe, że do szkoły wszedł mężczyzna uzbrojony w nóż? Dlaczego nikt tego nie zauważył? – pyta dziś niejeden zaniepokojony rodzic. Jak się okazuje w szkole w Wieluniu nie ma żadnego monitoringu; ale przez lata to właśnie liceum było uważane za najbezpieczniejsze w mieście. Porządku pilnuje tu tylko woźny. Tyle lat tu pracuję, że znam każdego ucznia, intruza bym zauważył - mówi reporterowi RMF. Kamil K. był absolwentem tej szkoły, a tego, że miał nóż rzeczywiście nikt nie zauważył – przyznaje. Ale nawet gdyby było tu 10 ochroniarzy, to nic by to nie dało – zaznacza.
W podobnym tonie wypowiada się także dyrektor szkoły. Ochroniarze nic by nie zdziałali, każdy uczeń musiałby mieć swego anioła stróża. A to niemożliwe. Zresztą to się mogło stać wszędzie – w szkole, na ulicy.