Polska nie planuje w tej chwili ewakuacji swoich placówek dyplomatycznych z Ukrainy - poinformował w Brukseli, po zakończeniu posiedzenia ministrów spraw zagranicznych państw UE, wiceszef polskiego MSZ Paweł Jabłoński.
Nie jest w tej chwili planowana ewakuacja polskich placówek dyplomatycznych z Ukrainy. Nie dostrzegamy w tej chwili takiej potrzeby. Oczywiście, bardzo uważnie obserwujemy sytuację. Bo sytuacja potrafi bywać dynamiczna. (...) Zdecydowana większość państw podziela ocenę Polski- powiedział Jabłoński.
Pytany z kolei o możliwe dostawy uzbrojenia, Jabłoński powiedział, że Polska jest gotowa do udzielenia wszelkiej pomocy.
Chciałbym powiedzieć nieco więcej, natomiast kwestie współpracy obronnej, także w zakresie sprzętu, to są kwestie, które nie zawsze mogą być ujawniane opinii publicznej. Są (one) objęte pewnymi klauzulami. Mogę powiedzieć jedno: nasi ukraińscy partnerzy nie mają dzisiaj żadnych wątpliwości, że Polska jest gotowa do udzielenia im wszelkiej możliwej pomocy. I tyle na ten temat mogę dzisiaj powiedzieć - przekazał Jabłoński po zakończeniu posiedzenia ministrów spraw zagranicznych krajów UE.
Zauważył, że wiele krajów UE rozumie, jak wielkie jest niebezpieczeństwo. Rozmawialiśmy zarówno o tym, (...) jak metodami dyplomatycznymi tego kryzysu uniknąć, ale także - to myślę nawet ważniejsze - jakie działania podjąć, aby powstrzymać Rosję przed eskalacją. A więc działania o charakterze sankcyjnym, działania przygotowawcze do tego, co może się wydarzyć, jeśli Rosja nie wycofa się z tej eskalacji - wskazał.
Dodał, że w poniedziałek po raz kolejny mamy do czynienia z bardzo silnym sygnałem jedności transatlantyckiej. To jest bardzo dobre, dlatego, że jeszcze kilka tygodni temu były spore wątpliwości co do tego. Przeciwnicy UE, przeciwnicy NATO wskazywali, że Zachód wcale nie jest w tej sprawie jednością. Dziś oczywiście nie jest tak, że wszyscy się ze wszystkim zgadzają, ale nie ma już dyskusji czy Rosja Władimir Putina jest groźna, czy należy reagować, ale jest dyskusja jak, kiedy, z jaką intensywnością. To też bardzo dobra wiadomość dla bezpieczeństwa całej Europy - zaznaczył.
Oświadczył, że liczy na to, iż sygnał UE "będzie na tyle silny, że Rosję przed agresywnymi działania powstrzyma". Nawet jeśli między poszczególnymi państwami Unii Europejskiej są różnice zdań, to nie ma co do jednego: trzeba działać i to nie tylko działać reaktywnie, działać w odpowiedzi na to to się wydarzy, ale także z wyprzedzeniem być przygotowanym. O tym dzisiaj bardzo mocno mówiliśmy, że ten czas jest kluczowy. Musimy być jako Unia Europejska przygotowani - powiedział.
Zaznaczył, że prace nad pakietem potencjalnych sankcji są "bardzo zaawansowane". Dodał, że te prace w ostatnich dniach uległy "znacznemu przyspieszeniu". Wskazał, że jeśli będzie taka konieczność, świat Zachodu jest gotowy do podjęcia względem Rosji znacznie dalej idących kroków, niż sankcje z 2014 r.
Wcześniej szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch powiedział, że na chwilę obecną nie ma mowy o obecności polskich żołnierzy na Ukrainie. Ukraińcy zresztą o to nie proszą i takie jest także stanowisko całego Sojuszu (Północnoatlantyckiego) - mówił.
Jesienią pojawiły się informacje o gromadzeniu się rosyjskich żołnierzy przy granicy z Ukrainą. Obecnie ma być ich tam ponad 120 tysięcy. Na zdjęciach satelitarnych i w mediach społecznościowych widać nie tylko grupy wojskowych, ale także ciężki sprzęt. Rosja oficjalnie mówi, że chodzi o ćwiczenia, aczkolwiek informacje wywiadów sugerują przygotowania do inwazji.
Rozwój sytuacji uważnie śledzą liczne kraje. Wiele państw postanowiło już teraz wesprzeć Ukrainę. Wysłano tam broń, ale także jednostki wojskowe.