Ma na imię Anna. Waży czterysta ton. I nie ma wcięcia w talii - to gigantyczne wiertło, którym będzie drążona druga linia metra w Warszawie. Cała akcja ruszyła na nowej stacji przy Rondzie Daszyńskiego w stolicy.
Opuszczanie gigantycznego wiertła w głąb ziemi przypominało iście chirurgiczną operację. Zaczęło się od tego, że potężny dźwig uniósł nieznacznie tarczę Anny nad ziemię. Potem trzeba ją było obrócić i opuścić w betonową konstrukcję. 400-tonowe wiertło weszło tam na styk. Do pokonania miało ponad 20 metrów. Operacja opuszczenia Anny w głąb wykopu odbywała się z prędkością kilkudziesięciu centymetrów na minutę. Wiertło ma zacząć drążyć w ziemi za czterdzieści dni. Tyle potrwają przygotowania - tłumaczy Mateusz Witczyński z budowy drugiej lini metra w Warszawie. Przenośniki taśmowe, podłączenia energetyczne, proszę pamiętać, że taka tarcza potrzebuje prawie 1,5 megawata energii elektrycznej. A następnie po upływie tego czasu rozpocznie się drążenie - dodaje budowniczy. Wiertło będzie mogło wydrążyć dwadzieścia metrów na dobę.
W najbliższy piątek, trzy dni wcześniej niż planowano, zostanie przywrócony również normalny ruch przez stację metra Świętokrzyska.