Policja od miesiąca nie potrafi ustalić, kto i w jaki sposób wybił szyby w dziesięciu pojazdach warszawskiej komunikacji miejskiej. Kierowcy i motorniczowie przypuszczają, że mogli zostać ostrzelani.
Funkcjonariusze stawiają kilka hipotez. Być może ktoś strzelał z wiatrówki, z procy lub po prostu jakiś chuligan rzucił w okno kamieniem. Mimo że od pierwszego ataku minął już miesiąc, policjanci wciąż nie wiedzą, co się stało.
Uszkodzone szyby i pojazdy nie wskazują jednoznacznie na to, że została użyta broń. Wszystko dlatego, że policjanci nie zabezpieczyli na miejscu żadnych innych śladów. Nie odnaleziono śrutu, łusek czy pocisków. Powściągliwi w słowach są także świadkowie tych wydarzeń. Jedyną nadzieją na rozwiązanie tej sprawy jest tajemniczy pasażer, który wczoraj tuż po ataku miał powiedzieć kierowcy, że autobus został ostrzelany. Na razie jednak policji nie udało się go odszukać.
W komendzie stołecznej policji została powołana specjalna grupa, która ma się zająć wyjaśnieniem okoliczności sprawy. Ta specjalna grupa (…) zajmuje się analizą, weryfikacją i zbieraniem informacji tak, aby ustalić sprawcę, sposób działania i przede wszystkim narzędzie - powiedział reporterowi RMF FM Mateuszowi Wróblowi rzecznik stołecznej policji Maciej Karczyński: