47-letni górnik zginął pod ziemią w kopalni Zakładów Górniczych "Rudna" w Polkowicach na Dolnym Śląsku. Mężczyzna został przysypany przez skały. Wiadomo, że w kopalni nie było żadnego wstrząsu. Okoliczności wypadku bada komisja.

Mężczyzna był operatorem samojezdnego wozu kotwiącego. W chwili zdarzenia przebywał poza kabiną - powiedziała Sylwia Rozkosz z biura prasowego KGHM Polska Miedź S.A. w Lubinie.

Górnik mieszkał w Polkowicach, w kopalni "Rudna" pracował od 1989 roku. Osierocił żonę i dwoje dzieci.

Wypadek w kopalni Wieczorek

Do bardzo podobnego wypadku doszło przed wczoraj w kopalni Wieczorek w Katowicach. Na 42-letniego górnika spadły skały ze stropu. Obrażenia były tak poważne, że mężczyzny nie udało się uratować. Do wypadku doszło około godz. 10.40 podczas drążenia chodnika wodnego na poziomie 550 metrów.

Był to kolejny w ostatnich dniach śmiertelny wypadek w kopalniach węgla kamiennego. W sobotę po przewiezieniu do szpitala zmarł 37-letni elektryk górniczy z kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej, który został potrącony przez podziemną kolejkę.