Raport FBI o "przestępstwach z nienawiści" potwierdził, że Arabowie i muzułmanie w Stanach Zjednoczonych byli w zeszłym roku dużo częściej obiektem agresji niż w latach poprzednich, co tłumaczy się zamachami terrorystycznymi 11 września.

W 2001 roku doszło do 481 fizycznych lub werbalnych ataków przeciwko mieszkańcom Stanów Zjednoczonych, pochodzącym z Bliskiego Wschodu i rejonu Zatoki Perskiej, jak również indyjskim sikhom, którzy nie są ani Arabami, ani muzułmanami. W 2000 r. było tylko ledwie 28 takich incydentów.

FBI każdego roku publikuje raporty o "zbrodniach z nienawiści", czyli przestępstwach motywowanych uprzedzeniami rasowymi i innego rodzaju, np. wobec homoseksualistów.

Według tegorocznego raportu, mimo 1500-procentowego wzrostu agresji wobec Arabów i muzułmanów, ataków (fizycznych lub werbalnych) przeciwko nim naliczono i tak wciąż dużo mniej niż przeciw Żydom (1.043), Murzynom (2.900) i homoseksualistom (1.393).

Jednak według organizacji zrzeszających Arabów i muzułmanów, takich jak American-Arab Anti-Discrimination Committee (Komitet przeciw Dyskryminacji Amerykanów Arabskiego Pochodzenia), ataków przeciw tej mniejszości etnicznej było dużo więcej niż odnotowało to FBI, bo ponad 700.

Rzecznik Komitetu, Husejn Ibish, przyznaje wszakże, że jego środowisko obawiało się, iż po 11 września skala problemu może być jeszcze większa.

Do tego, że napaści nie było wiele, przyczyniła się - zdaniem obserwatorów - zdecydowana postawa prezydenta Busha, który wkrótce po atakach 11 września podkreślił, że Ameryka nie uważa muzułmanów za wrogów i że islam jest religią pokoju.

Foto: Archiwum RMF

21:45