Minister Zbigniew Wassermann sprawdzi, czy w archiwach UOP są dokumenty mówiące o próbie werbunku Lecha Kaczyńskiego. Zajęcia się tą sprawą nie wyklucza też Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek. W wywiadzie dla dwumiesięcznika "Arkana" prezydent Kaczyński ujawnił, że próbował go zwerbować UOP.
Chodziło o niejawne uzależnienie jednego z najważniejszych urzędników. To niedopuszczalne w demokratycznym kraju - mówi szef dwumiesięcznika "Arkana". Andrzej Nowak, który rozmawiał z Lechem Kaczyńskim, dodaje, że nie tylko jego UOP próbował zwerbować. Takich osób było kilka. To była prośba związana z pewną taką sugestią, że ulegają jej liczne inne osoby. Jakie - już nie powiem, bo pan prezydent nie autoryzował nic więcej poza tym, co zostało w „Arkanach” wydrukowane. Dodał jednak, że nie chodziło tylko polityków.
Taka próba zwerbowania pojawiła się prawdopodobnie tylko raz – zaznacza Nowak. Odpowiedź Kaczyńskiego była krótka i jednoznaczna, tak, że dalszych prób nie było. Prezydent przynajmniej o nich nie wspominał:
Szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło powiedział reporterowi RMF, że była jednoznaczna próba przekonania Lecha Kaczyńskiego do tajnej współpracy. Dlaczego prezydent mówi o tym dopiero teraz? Ponieważ teraz jest odpowiedni klimat do ujawniania czarnej historii II RP – tłumaczy Szczygło. Na pytanie dlaczego wtedy Lech Kaczyński nie interweniował odpowiada pytaniem: Do kogo miał zadzwonić? Ówczesnego szefa Urzędu Rady Ministrów pana Jana Rokity, czy może do Mieczysława Wachowskiego?. Jak wiadomo Lech Kaczyński był w nimi konflikcie. Minister Szczygło mówi, że nie wierzy, aby była to propozycja, o której nie wiedzieli szefowie służb: Nigdy nie jest tak, że jakiś szeregowy funkcjonariusz idzie bez wiedzy do wysokiego urzędnika państwowego i próbuje z im rozmawiać, czy namawiać go do dyskrecjonalnej współpracy. Gdyby próba werbunku była prywatną inicjatywą oficera, oznaczałoby to, że byli szefowie służb nie mieli nad nimi żadnej kontroli.
Podejrzenia, że Urząd Ochrony Państwa próbował werbować Kaczyńskiego, byli szefowie służb specjalnych nazywają absurdem. Pierwszy raz o tym słyszę - mówi Gromosław Czempiński, który szefował Urzędowi Ochrony Państwa w latach 1993 - 96. Politycy w ogóle nie wchodzili w rachubę, jeśli chodzi o możliwość pozyskiwania - powiedział RMF Czempiński.
Poza tym – jak tłumaczy były szef kontrwywiadu, poseł Konstanty Miodowicz – takiej operacji nie może przeprowadzić jeden oficer i to bez wiedzy przełożonych. Musiałby pozostać raport opisujący działania UOP – zaznacza. A jeśli tak, to ten dokument trzeba wydobyć i opublikować.
Potwierdza to były szef UOP Jerzy Konieczny. Gdyby coś takiego rzeczywiście miało miejsce, toby to do mnie później dotarło. A o niczym takim nie pamiętam. Zbigniew Nowek, który stał w tym czasie na czele Urzędu Ochrony Państwa, odmówił komentarza w tej sprawie.
Oczywiście nie można wykluczyć, że oficer działał niezgodnie z zasadami i prawem. Ale byli szefowie służb specjalnych, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Przemysław Marzec, uważają, że to niemożliwe. Co innego mówi jednak poseł Zbigniew Wassermann: Nie wykluczam takiej sytuacji, bowiem przepisy nie zabraniały tego tak kategorycznie jak teraz. Doświadczenie moje wskazuje, że tam, gdzie działa się w ramach pewnych dopuszczalnych reguł, ślady mogą być. Tam, gdzie się te reguły łamie, śladów się nie zostawia.