Czy maturzysta może odwołać się i zaskarżyć wynik egzaminu dojrzałości? Trybunał Konstytucyjny do 22 czerwca odroczył rozpatrzenie skargi 18 licealistów z Ostrowca Świętokrzyskiego, którym cztery lata temu unieważniono egzamin z chemii na poziomie rozszerzonym. Jeżeli Trybunał przyzna im racje, to tysiące maturzystów, którym zabrakło punktów niezbędnych do zdobycia miejsca na studiach, dostaną kolejną szansę na walkę o swoje prawa.

Komisja egzaminacyjna oskarżyła maturzystów o ściąganie na maturze i ukarała ich bez żadnej możliwości odwołania. Nikt uczniów nie złapał za rękę, egzaminatorzy doszli do takiego wniosku na podstawie analizy prac maturzystów.

Zamierzam wyprowadzić się z kraju, gdyż nie ma sensu mieszkać, a tym bardziej wychowywać w przyszłości własne dzieci w kraju, w którym bez udowodnienia winy uznaje się kogoś winnym czegoś, czego nie zrobił - odczytał fragment listu jednego z uczniów pełnomocnik maturzystów.

Skargę popiera Rzecznik Praw Obywatelskich. Przeciw są Ministerstwo Edukacji i Centralna Komisja Edukacyjna.

Skargę wystosowało 18 spośród 53 ówczesnych maturzystów z dwóch liceów, którym w czerwcu 2011 roku Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Łodzi (obejmuje ona swoim zasięgiem szkoły w dwóch województwach: łódzkim i świętokrzyskim) unieważniła prace ze względu na niesamodzielne rozwiązanie arkusza, czyli ściąganie. W pracach maturzystów były takie same charakterystyczne błędy. W jednym z zadań musieli podać kolor przed przeprowadzeniem opisanego doświadczenia i po nim. Prawidłowa odpowiedź brzmiała: "od brunatnego po żółty", maturzyści napisali: "szafirowy".

Dyrektor OKE w Łodzi Danuta Zakrzewska argumentowała, że w unieważnionych pracach powtarzały się bardzo charakterystyczne błędy, które nie wynikają ze sposobu nauczania. Zadania wykonane były w sposób inny, niż ten, którego uczy się w szkole, tak jakby rozwiązywał je student lub nauczyciel. Nie wszyscy uczniowie mieli te same błędy, wyglądało to tak, jakby komunikowali się w grupach.

Rodzice maturzystów argumentowali zaś, że ich dzieci miały tych samych nauczycieli i korepetytorów, więc w ich pracach mogły pojawić się takie same błędy w zadaniach. Sprzeciwiali się stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej. Argumentowali, że ich dzieci trzy lata przygotowywały się do matury i nie przekreśliłyby tych starań ściąganiem.

Unieważnienie matury z chemii nie oznaczało, że uczniowie nie zdali matury, ale na świadectwach z tego przedmiotu mieli wpisane zero punktów. Egzamin z chemii nie był bowiem egzaminem obowiązkowym. Wynik z niego mógł jednak mieć znaczenie przy rekrutacji na studia; niektóre uczelnie lub ich kierunki mogły wymagać przedstawienia wyniku właśnie z tego przedmiotu, np. uczelnie medyczne. Do egzaminu z chemii maturzyści, którym unieważniono egzamin mogli przystąpić dopiero za rok. 

(j.)