Na dziś zaplanowano sekcję zwłok mężczyzny, który został zaatakowany przez tygrysa we wrocławskim zoo. 58-latek zmarł na miejscu. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura we Wrocławiu.
Jak donosi reporter RMF FM Bartłomiej Paulus, śledczy przesłuchali drugiego opiekuna i dwie inne osoby, które w tym czasie były w okolicach wybiegu tygrysów.
Wiadomo już, że wypadku nie zarejestrował monitoring ogrodu. Kamery nie obejmują tego miejsca.
Prokuratura przygotowuje teraz listę kolejnych świadków w tej sprawie. Śledczy sprawdzą również procedury bezpieczeństwa obowiązujące w ogrodzie i zabezpieczenia na wybiegu.
Tygrys zaatakował 58-letniego mężczyznę, gdy ten sprzątał wybieg. Zwierzęta w tym czasie powinny być zamknięte. Jedno z nich jednak wydostało się z klatki.
Mężczyzna, który zginął, od kilkunastu lat pracował z drapieżnikami.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że do tragicznego wypadku doprowadził błąd człowieka, a wszystkie zabezpieczenia były sprawne. Zawsze jest pewien czynnik błędu człowieka. To nie jest wina tygrysa - podkreślił Radosław Ratajszczak, dyrektor ogrodu.
Zwierzę nie zostanie uśpione.
(j.)