Tragiczny wypadek we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Tygrys zaatakował tam swojego opiekuna. 58-letni mężczyzna nie żyje.
Jak dowiedział się nasz reporter Bartłomiej Paulus, 58-letni opiekun sprzątał w środę rano wybieg tygrysów. Zwierzęta w tym czasie powinny być zamknięte. Jeden z nich wydostał się jednak z klatki.
Okoliczności zdarzenia wyjaśniają policja i prokuratura. Mężczyzna, który zginął, od kilkunastu lat pracował z drapieżnikami.
Mimo tragedii ogród zoologiczny był otwarty. Turyści bez problemu kupowali bilety i wchodzili na jego teren. Wygrodzone było tylko miejsce, gdzie doszło do tragicznego wypadku.
Wszyscy pracownicy zoo oraz uczestnicy konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów, odbywającego się właśnie we Wrocławiu, są głęboko poruszeni - czytamy w oświadczeniu przesłanym przez przedstawicieli ogrodu. W dokumencie podkreślono, że rodzina zmarłego została otoczona opieką.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że do tragicznego wypadku doprowadził błąd człowieka, a wszystkie zabezpieczenia były sprawne. Zawsze jest pewien czynnik błędu człowieka. To nie jest wina tygrysa - podkreślił Radosław Ratajszczak, dyrektor ogrodu.
Zwierzę nie zostanie uśpione. Całe zdarzenie widział jeden z pracowników. Mężczyzna jest w szoku.
Państwowa Inspekcja Pracy we Wrocławiu zapowiedziała, że sprawdzi procedury bezpieczeństwa obowiązujące we wrocławskim zoo. Takie procedury są na pewno w ogrodzie ustalone - to, w jaki sposób odbywa się ich przestrzeganie i odbywa się nadzór nad ich przestrzeganiem. Musimy wyraźnie zaznaczyć, że jeżeli chodzi o wrocławski ogród zoologiczny, te zdarzenia są zdarzeniami naprawdę rzadkimi. Poprzednie wypadki, poważne wypadki przy pracy, miały miejsce w '97 roku i 2003 roku - mówi Agata Kostyk-Lewandowska z PIP we Wrocławiu.
(mn)