W ciągu dwóch tygodni przebył ponad trzy tysiące kilometrów po kraju. Nie poruszał się co prawda samochodem, a samolotem lub helikopterem. Donald Tusk odwiedził wiele miejsc - był w Gniewkowie, Adamowie, Koszkach i Włocławku. Fotografował sią na tle nowoczesnych zbiorników, fabryki, instalacji i atsrobazy. Premier tłumaczy, że bez jego obecności te modernizacyjne cuda nie zostałyby odkryte dla świata. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z kampanią wyborczą.
Gdyby premier nie pojechał do tych miejsc, to rzeczywiście pewnie wielu obywateli by się nie dowiedziało, jak piękne są dachy nowoczesnych zbiorników na paliwo. Czy bez tej wiedzy cierpieliby? Raczej nie. Na pewno cierpiałby za to premier, który bardzo potrzebuje modernizacyjnych dowodów. Oczywiście o wiele przyjemniej byłoby stanąć na długim, nowym odcinku autostrady, czystym, wyremontowanym dworcu czy pięknym stadionie, ale te projekty ostatnio nie najlepiej się obywatelom kojarzą.
Szef rządu sięgnął najpierw po inwestycję samorządową, czyli asrtobazę - tam obiecał całą siec przyszkolnych obserwatoriów astronomicznych, choć wciąż nawet nie rozpoczął projektu budowy świetlików, które obiecał wcześniej. Potem skorzystał z inwestycji spółek skarbu państwa, aby w końcu pojechać do wybudowanej przez prywatną firmę fabryki.
Na nowoczesnym tle premier prezentuje się świetnie, a obywatele wciąż czekają na autostrady i dworce.