Do Sądu Okręgowego w Koszalinie trafił akt oskarżenia w sprawie pożaru w escape roomie, w którym w styczniu 2019 roku zginęło 5 nastolatek. 4 osoby odpowiedzą za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru, grozi im 8 lat więzienia. Akta sprawy liczą 40 tomów, do przesłuchania jest 130 świadków.
Śledztwo w sprawie pożaru escape roomu po ponad dwóch latach od jego wszczęcia przez Prokuraturę Okręgową w Koszalinie zostało zamknięte 1 kwietnia, a w piątek, jak podał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski, do sądu okręgowego skierowano akt oskarżenia przeciwko czterem osobom.
Oskarżenie obejmuje organizatora escape roomu 30-letniego Miłosza S. z Poznania, jego babcię Małgorzatę W., która rejestrowała działalność, jego matkę Beatę W., która współprowadziła działalność oraz pracownika escape roomu 27-letniego Radosława D.
Prok. Gąsiorowski poinformował, że oskarżeni mają przedstawione tożsame zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu 15-letnich dziewcząt. Grozi im do 8 lat więzienia.
W akcie oskarżenia wyraźnie wskazuje się, że nie poinformowano Urzędu Miejskiego w Koszalinie, że budynek ten całkowicie zmienia swoje przeznaczenie (stał się obiektem użyteczności publicznej - przyp.). Nie poinformowano służb, które zajmują się badaniem stanu bezpieczeństwa w tego typu obiektach. Ponadto w obiekcie tym nie stworzono żadnych dróg ewakuacji, nagromadzono materiały łatwopalne, które były głównie w poczekalni obiektu, ale także w poszczególnych pokojach zagadek. Co gorsze zdecydowano się na to, aby jedynym źródłem ogrzewania budynku stały się przenośne piecyki gazowe zasilane z butli - mówił prok. Gąsiorowski, obrazując na czym, zdaniem prokuratury, głównie polegało nieprzestrzeganie przepisów ochrony przeciwpożarowej przez oskarżonych zaangażowanych w powstanie pokoju zagadek.
Natomiast Radosław D., który był w pracy, gdy doszło do tragedii, zgodnie z ustaleniami prokuratury, "nie zrobił niczego, co leżało w jego możliwościach, aby uratować zmarłe pokrzywdzone". Nie próbował w ogóle stłumić ognia, użyć gaśnic, które były w tym obiekcie, nie wzywał praktycznie rzecz biorąc pomocy ze strony służb, głównie straży pożarnej - zaznaczył prok. Gąsiorowski.
W prokuraturze toczy się nadal kolejne śledztwo w sprawie nieprawidłowości w dwóch innych escape roomach, jakie ten sam właściciel prowadził w Wielkopolsce.
Miłosz S., Małgorzata W. i Beata W. nie przyznali się w toku śledztwa do stawianych zarzutów. Zgodnie z przysługującym im prawem odmówili składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania.
Wyjaśnienia składał Radosław D., który także nie przyznał się do zarzucanych czynów. Podał, że on chciał uczynić wszystko, aby uratować pokrzywdzone. Prokurator nie dał temu wiary. To, co twierdzi w wyjaśnieniach Radosław D., nie zgadza się z zebranym materiałem dowodowym - poinformował prok. Gąsiorowski.
Zaznaczył, że całość materiału dowodowego liczy 40 tomów. W akcie oskarżenia zawarty jest wniosek o przesłuchanie przez sąd 130 świadków.
Oskarżeni w związku z pożarem w escape roomie przed sądem będą odpowiadać z wolnej stopy. Miłosz S. w areszcie przebywał od 7 stycznia 2019 r. do 10 listopada 2020 r. Ten środek zapobiegawczy był też stosowany wobec Radosława D. od 19 października 2019 r. przez rok.
Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie (woj. zachodniopomorskie) przy ul. Piłsudskiego 88 doszło 4 stycznia 2019 r. po godz. 17. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy III Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Julia, Karolina, Amelia, Wiktoria i Małgorzata. Wizytą w pokoju zagadek świętowały urodziny jednej z nich.
Według ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku.
Pracownik escape roomu nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pomieszczeniu od wewnątrz było zabite deskami, od zewnątrz było okratowane. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla.
Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia 2019 r. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.