Nurkowie nie mieli żadnych urazów - tak mówią wstępne wyniki sekcji zwłok trzech mężczyzn, którzy zginęli w zalanej kopalni Maria Concordia w Sobótce na Dolnym Śląsku. Do tragedii doszło na początku października.
Zgłoszenie o wypadku strażacy dostali w niedzielę 2 października około godz. 14:00.
Początkowo z zalanej sztolni z 6-osobowej grupy wypłynęło 4 nurków. Jeden z nich miał wrócić w to miejsce, żeby przetransportować butlę z tlenem dla dwóch osób, które tam zostały. Niestety on także już nie wypłynął.
Nurkowie, którzy zginęli w zalanej kopalni Maria Concordia w Sobótce na Dolnym Śląsku, w cywilnej szkole brali udział w ćwiczeniach poszerzających umiejętności. To dwóch instruktorów i jeden kursant.
Podczas sekcji stwierdzono różne cechy utonięcia - na przykład rozdęcie płuc. Na ciałach nie było za to śladów urazów mechanicznych, które tłumaczyłyby zgon lub mogłyby powodować utratę przytomności. Zlecono badania histopatologiczne i te w kierunku ewentualnego wychłodzenia.
Jak zastrzegają biegli - trzeba poczekać na poznanie ostatecznych okoliczności tej tragedii.
Prokuratorskie dochodzenie prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci.
Maria Concordia to zalana kopalnia magnezytu, bardzo popularna wśród fanów nurkowania. Do poziomu wody zjeżdża się na linie 40 metrów. Pod wodą z kolei sztolnia ma kilka poziomów, w tym zarówno dość płytkie (na głębokości 5-6 metrów), jak i sięgające nawet 36 metrów.
W kopalni dochodziło w przeszłości do tragedii. W grudniu 2019 roku po nurkowaniu tam zmarła 46-letnia kobieta.