Jest akt oskarżenia 63-latka, który pół roku temu podpalił dwie pracownice ośrodka pomocy społecznej w Makowie w Łódzkiem. Obie kobiety zmarły. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Prokuratorzy uwzględnili w akcie oskarżenia opinię biegłych lekarzy psychiatrów, którzy stwierdzili, że w chwili ataku na kobiety mężczyzna miał częściowo ograniczoną poczytalność. 63-latek może być jednak sądzony za podwójne zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu dożywocie.
Do tragedii doszło w grudniu ubiegłego roku. Mężczyzna wtargnął na teren Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie z co najmniej trzema plastikowymi pojemnikami z benzyną. Wylał benzynę na urzędniczki, po czym podpalił je. Oskarżony zamknął drzwi od zewnątrz i dodatkowo przytrzymywał je, uniemożliwiając kobietom opuszczenie pokoju. Jedna z kobiet zmarła na miejscu, druga - po trzech dniach - w szpitalu.
Napastnik został szybko zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Jak ustalili śledczy, 63-latek doraźnie korzystał z pomocy ośrodka, wnioskował też o umieszczenie go w domu pomocy społecznej. GOPS wydał jednak decyzję odmowną, którą utrzymał w mocy sąd administracyjny. W rozmowie z jednym ze świadków oskarżony żalił się, że ośrodek rzekomo nie chce mu pomóc. Zdaniem śledczych, świadczyć to może, że napastnik działał z premedytacją, realizując z góry założony plan.
(es)