Prawie 2 tysiące osób skontaktowało się z ministerstwem edukacji po apelu szefowej resortu Joanny Kluzik-Rostkowskiej w związku z rozpoczynającą się już jutro przerwą świąteczną. Minister prosiła rodziców o sygnały w przypadkach, gdyby szkoły w czasie świątecznych ferii nie chciały zająć się dziećmi. Nauczyciele nazwali ten apel wzywaniem do donosicielstwa. Jak ustalił nasz reporter, w ponad 50 przypadkach sprawą zajmą się kuratoria.
Rodzice na ogół pisali z prośbą o interwencję w konkretnej szkole. Właśnie takimi sprawami zajmą się kuratoria. Najwięcej, bo blisko pół tysiąca sygnałów, to e-maile od samych nauczycieli z prześmiewczym tekstem - "Pani Minister pracuje zgodnie z przepisami oświatowymi". Ten tekst sugerował Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Do MEN pisali też dyrektorzy szkół i przedstawiciele samorządów z pytaniem, jak należy ułożyć grafik pracy w czasie przerwy świątecznej.
Do wczoraj na infolinię zadzwoniło blisko 400 osób. Dzwoniący zgłaszali podobne problemy, jak osoby korzystające z poczty elektronicznej.
W tym roku świąteczna przerwa w szkołach mogłaby być naprawdę długa - w skrajnym przypadku: od 19 grudnia aż do 7 stycznia. Na początku grudnia minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska napisała w liście otwartym do rodziców, że czas przerwy świątecznej w szkołach to dni wolne od nauki dla uczniów, ale nie dni wolne od pracy dla nauczycieli. Podkreśliła, że ci - jak wszyscy - mają wolne jedynie w dni świąt, czyli 25 i 26 grudnia oraz 1 stycznia. Według MEN, szkoły podczas ferii (oraz 2 i 5 stycznia) powinny organizować zajęcia dla dzieci, jeśli jest takie zapotrzebowanie.
PRZECZYTAJCIE cały list minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej do rodziców i opiekunów!
Działania ministerstwa ostro skrytykował Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. List pani minister nawołuje: Donoście mi na nauczycieli czy dyrektorów, którzy nie przyjdą - twierdzi. Tego rodzaju dni jak 2 i 5 stycznia nigdy nie były przez nauczycieli traktowane jako urlop - dodaje.
Minister Kluzik-Rostkowska odpiera zarzuty. Gdyby szkoły zawsze organizowały zajęcia, nie mielibyśmy sygnałów, że jest inaczej, i nie zajmowalibyśmy się tą sprawą - przekonuje.
W RMF FM i na RMF 24 pytaliśmy rodziców, co zrobić z dzieckiem, gdy szkoła jest zamknięta, a my musimy iść do pracy. TUTAJ MOŻECIE PRZECZYTAĆ OPINIE RODZICÓW