W piątek doszło do kolejnej już dymisji w policji w związku ze sprawą śmierci Igora Stachowiaka. Posadę straciła dyrektor Biura Kontroli Komendy Głównej: inspektor Halina Żabowska. To właśnie jej podlegli funkcjonariusze, którzy prowadzili kontrolę po tragedii we Wrocławiu. Powód odwołania to: brak nadzoru i monitorowania postępów postępowania dyscyplinarnego we Wrocławiu. Inspektor jest pierwszą osobą z Komendy Głównej, która poniosła konsekwencje po śmierci mężczyzny.

Wcześniej zdymisjonowani zostali: dolnośląski komendant wojewódzki policji, komendant miejski policji we Wrocławiu oraz ich zastępcy. Do tych odwołań doszło na początku tego tygodnia. Jak tłumaczył wtedy rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka, powodem odwołania była: utrata zaufania i niedopełnienie obowiązków. Nowym komendantem wojewódzkim policji we Wrocławiu został Tomasz Trawiński.

TU PRZECZYTASZ WIĘCEJ

Szefowa biura kontroli KGP Halina Żabowska, która wysłała ekipę do skontrolowania komisariatu we Wrocławiu, gdzie trafił po zatrzymaniu Igor Stachowiak, miała na bieżąco przekazywać w tej sprawie informacje szefowi policji.

Miała sprawdzać postępowania wyjaśniające i dyscyplinarne. Tymczasem - jak twierdzą pracownicy Komendy Głównej Policji - nie informowała o postępach, wykonywanych czynnościach i przede wszystkim o powrocie do pracy zawieszonego funkcjonariusza.

Wśród zarzutów pod adresem zwolnionej inspektor z KGP jest również to, że nie alarmowała o problemach z dostępem do materiału dowodowego, który zabezpieczyła prokuratura. Chodzi głównie o nagranie z paralizatora.

Kto widział nagranie z paralizatora? Ja nie – odpowiada wiceszef MSWiA

Nagranie z paralizatora powinno być wzięte pod uwagę w postępowaniu dyscyplinarnym. Pytanie, kto wcześniej widział ten film. Ja go nie widziałem. Źle się stało, że tego filmu nie wzięto pod uwagę - mówi w rozmowie z Mariuszem Piekarskim wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński

W tym przypadku pojawia się jednak rozbieżność w stanowiskach policji i prokuratury.

Policja twierdzi, że wysyłała pisma o udostępnienie nagrań z paralizatora

Nieoficjalne informacje są takie, że prokuratura nie odpowiadała na wnioski policji o udostępnienie nagrań z paralizatora. Brak zarzutów i brak możliwości dalszego przedłużania wewnętrznego postępowania policyjnego, były powodem zakończenia postępowania dyscyplinarnego w sprawie śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim posterunku.

Policjanci mieli trzy razy prosić o nagrania z paralizatora: 27 maja, 9 czerwca i 1 lipca ubiegłego roku. Na żadne z tych pism, funkcjonariusze mieli nie dostać odpowiedzi - usłyszał reporter RMF FM Grzegorz Kwolek od osoby znającej kulisy policyjnego postępowania dyscyplinarnego.

Prokuratura twierdzi, że wnioski od policji były uwzględniane, a nagranie z policyjnego paralizatora nie zostało udostępnione, bo mieli się nim zajmować eksperci od fonoskopii. Nie dostaliśmy informacji o przekazaniu nagrania biegłym. Gdyby tak było to wystąpilibyśmy o jego udostępnienie - odpowiada nasz rozmówca z policji.


Śmierć na komisariacie

25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany rok temu na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła w ostatnią sobotę, gdy stacja TVN wyemitowała drastyczne materiały zarejestrowane na wrocławskim komisariacie tuż przed śmiercią mężczyzny. Na filmie z paralizatora widać, że wobec Stachowiaka kilkakrotnie użyto tasera.

Sprawę śmierci mężczyzny od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Na razie śledczy czekają na kolejną opinię biegłych.

(ug)