Nie widzimy poważniejszego problemu z rekrutacją do szkół. Poszczególne samorządy przygotowały zdecydowanie większą liczbę miejsc niż jest absolwentów. Tak jest w Białymstoku, Łomży czy Suwałkach - mówił w Białymstoku minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
Chcieliśmy poprzez tę konferencję pokazać w skali ogólnopolskiej, także i w Warszawie, że w poszczególnych województwach tak naprawdę nie widzimy poważniejszego problemu, tzn. jest taka sytuacja, kiedy poszczególne samorządy przygotowały zdecydowanie większą liczbę miejsc niż jest absolwentów szkół podstawowych oraz gimnazjalnych. Z tego co już wiem, podobna sytuacja jest zarówno w Białymstoku, Łomży i Suwałkach, a jeszcze lepsza pod tym względem jest w poszczególnych powiatach - powiedział.
Szef MEN podkreślił jednocześnie, że każdy z absolwentów miał jakieś preferencje co do wyboru szkoły. Tak jak i w poprzednich latach, tak w tym roku nie będzie tak, że każdy uczeń trafia od razu do tej szkoły, którą sobie wybrał, tak samo jak w dorosłym życiu nie każdy trafia na uczelnię, którą sobie wybrał, czy nie zawsze pracuje w tej firmie, którą sobie wybierał - mówił. Jak dodał, każda ze szkół stara się stworzyć dodatkowe oddziały.
Piontkowski wskazywał też, że część uczniów idzie "torem rekrutacyjnym po szkole podstawowej, a część - oddzielnym torem po gimnazjum". Ci uczniowie wzajemnie ze sobą nie rywalizują, a rywalizują tylko i wyłącznie w ramach tego samego typu szkoły, który ukończyli - powiedział minister edukacji narodowej.
Piontkowski mówił, że rekrutacja podzielona jest na kilka etapów. Pierwszy to ten, w którym wszyscy uczniowie starają się o miejsca w szkołach średnich i na podstawie ich wskazań przypisywani są do poszczególnych szkół.
Gdy okaże się, że ktoś z uczniów w tym pierwszym etapie rekrutacji nie znalazł swojego miejsca, ma prawo przystąpić do drugiego etapu rekrutacji, może zrobić to często jeszcze do tych samych szkół, nawet najlepszych - powiedział.
Z jego informacji wynika, że w skali całego kraju wciąż są miejsca w tych najlepszych i najbardziej popularnych szkołach. Dodał, że młodzież może też zmienić swoje plany i wrócić np. do szkół w powiatach.