Pomimo wielkich oporów premiera Donalda Tuska CBA nie przerwie kontroli oświadczenia majątkowego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Centralne Biuro Antykorupcyjne ustaliło, że na konto Krzysztofa Bondaryka wpływają pieniądze od operatora telefonii komórkowej. Oliwy do ognia dolały sugestie szefa BBN, Władysława Stasiaka, o powrocie do służby w ABW byłych esbeków.
CBA twierdzi, że sprawdzanie Bondaryka przebiega zgodnie z przepisami. Jak dodaje Tomasz Frątczak, dotąd sprawdzono tylko część faktów, a Bondaryk nie ułatwia funkcjonariuszom pracy. Krzysztof Bondaryk odmówił CBA żądanych dokumentów - wyjaśnia:
Już z pobieżnego oglądu sprawy widać jednak co najmniej podejrzenie konfliktu interesów. Bondaryk bierze bowiem pieniądze od operatora telefonii komórkowej, której działania w obszarze bezpieczeństwa są przez ABW w pewnym sensie kontrolowane. Co więcej, w czerwcu forsował przepisy korzystne dla operatorów. Zagadką jest również, czy odejście Bondaryka z firmy telekomunikacyjnej obwarowane jest możliwością powrotu.
Atmosferę wokół szefa ABW zagęściły informacje, przekazane przez szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod rządami Krzysztofa Bondaryka wracają byli funkcjonariusze SB - obwieścił Władysław Stasiak. Jego zdaniem, tym "niepokojącym trendem" powinno się zająć Kolegium do spraw Służb Specjalnych i sejmowa speckomisja.
Szef BBN zarzeka się równocześnie, że nie ma mowy o zmasowanym ataku na Bondaryka. Co więcej, poprzestał jedynie na wyrażeniu zaniepokojenia tym, że obserwuje powrót esbeków do służby, ale żadne nazwiska nie padły:
Refleksja ta zdaje się jednak dotyczyć tylko jednej służby:
A jakie są fakty według ABW? W kierownictwie agencji pracują wprawdzie osoby z PRL-owskich służb specjalnych, stanowią jednak niecałe 7 procent zatrudnionych.