Po kilkunastu godzinach poszukiwań udało się odnaleźć dwójkę dzieci ze Szczecina. Są całe i zdrowe; nie stała im się żadna krzywda. 10-letnia Kornelia i o rok starszy Krystian zaginęli wczoraj po południu.
Według wstępnych informacji Kornelia i Krystian nocowali u jednej ze swoich koleżanek. Matkę dziewczynki zapewnili, że mają pozwolenie od swoich opiekunów na pobyt poza domem. Kiedy rano kobieta usłyszała w mediach, że dzieci są poszukiwane, zadzwoniła na numer alarmowy policji. Funkcjonariusze pojechali na miejsce.
W mieszkaniu zastali jednak tylko Kornelię, bo Krystian wyszedł z domu. Policjanci zatrzymali go w drodze na przystanek. Jak tłumaczył, sam chciał wrócić do domu autobusem.
Policja sprawdza wszystkie okoliczności zdarzenia. Wiadomo, że przesłuchana zostanie kobieta, u której nocowały dzieci; policjanci zapytają ją przede wszystkim, dlaczego wczoraj nie skontaktowała się z opiekunami Kornelii i Krystiana. Wiadomo, że dzieci są kuzynami. Chłopiec jest siostrzeńcem matki dziewczynki.
Jak dowiedział się nasz dziennikarz Michał Fit, policja skieruje sprawę do sądu rodzinnego.
Zaginięcie dzieci zgłoszono policji bardzo późnym wieczorem. Przez całą noc policjanci intensywnie szukali zaginionych. Przeanalizowano m.in. nagrania miejskiego monitoringu. 10-letnia Kornelia i 11-letni Krystian nie wrócili do domu po rekolekcjach w jednym ze szczecińskich kościołów. Wczesnym popołudniem widziane były jeszcze na placu zabaw przy ul. Kadłubka.
Niestety, to kolejne zniknięcie dzieci w ostatnich dniach. W ubiegłym tygodniu policjanci z Rzeszowa szukali 13-letniej Pauliny. Po ponad dwóch dobach poszukiwań w końcu dziewczynkę odnaleziono; zauważono ją w sobotę późnym wieczorem na jednym z osiedli. Wyziębiona trafiła do szpitala. O nastolatce błąkającej się po ulicach powiadomił policję jeden z przechodniów. Jej wygląd zgadzał się z rysopisem poszukiwanej gimnazjalistki.
Kilka godzin trwały z kolei poszukiwania 11-letniej Julii z Łodzi. Po południu wyszła z koleżankami ze szkoły. Do domu jednak nie dotarła. Kiedy bawiła się w pobliżu swojego domu, podszedł do niej mężczyzna i poprosił o pomoc w szukaniu psa. Wtedy Julia zostawiła koleżankom plecak i odeszła z nieznajomym. Mężczyzna najpierw woził ją po mieście a potem wysadził z samochodu. Dziewczynka została przebadana przez lekarzy z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki. Testy wykazały, że nie doznała obrażeń fizycznych.