Pojutrze minie 100 dni od chwili, gdy za rządzenie Polską zabrał się rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Pierwszy wniosek, jaki nasuwa się przy próbie bilansu tego okresu, to bardzo dobra umiejętność premiera do znajdywania się w mediach.
Wszyscy pamiętają studniówkę i taniec z maturzystką, czy też słynne już „Jest, jest, jest!”. Jednak gdy przychodzi do oceny realnych dokonań, trzeba spojrzeć na przygotowane projekty ustaw. A spośród 90, które znalazły się na biurku marszałka Sejmu, rząd wysłał blisko 30. Do tego zalicza się autopoprawka do budżetu i zapis o pomocy państwa w dożywianiu dzieci.
Powody do zadowolenia już są – uważa Artur Zawisza z PiS. - Rząd nie popełnił żadnego błędu, bardzo dobrze komunikował się z opinią społeczną. Było nieźle, a teraz będzie mogło być bardzo dobrze - chwali poczynania rządu polityk PiS.
Opozycja jednak wytyka rządowi, że błędów nie ma, ponieważ nie poruszono najważniejszych, ale i najbardziej drażliwych kwestii, jak podatki czy bezrobocie. - W rządzie przede wszystkim uprawia się propagandę. Kazimierz Marcinkiewicz nie tyle podejmuje kluczowe decyzje dla państwa, co jest szefem PR obozu rządzącego - twierdzi Jan Rokita z PO i dodaje, że z tej roli szef rządu wywiązuje się bardzo sprawnie. Nie jest to jednak sposób realizacji obiecywanego przez PiS programu solidarnego państwa.